Nie tylko armaty, felgi i tarcica stają się znakami rozpoznawczymi Stalowej Woli. Od trzech lat coraz bardziej "bezczelnie" przebija się na rynku marka tutejszej Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej.
Poprzednie kierownictwo OSM - trudno oprzeć się takiemu wrażeniu - spisało spółdzielnię na straty, niedwuznacznie dając do zrozumienia, że "z koniem kopać się nie będzie". Tym "koniem" miał być rynek i dążące do zajęcia na nim dyktatorskich pozycji regionalne firmy w Trzebownisku i Krasnymstawie. Nawet nie usiłowano walczyć o jakiekolwiek dotacje na rozwój, choć wszyscy dookoła dzięki nim ostro rwali do przodu (po zmianie zarządu wyszło na jaw, że OSM nawet nie była... wpisana do rejestru, więc jak o dotacje miała się ubiegać?).
Rada nadzorcza, reprezentująca interesy hodowców bydła mlecznego - bo to przecież oni są właścicielami spółdzielni - w pewnym momencie powiedziała "dość!". Sławomir Czwal, który został prezesem OSM, nie miał cienia wątpliwości, że z zakładu można zrobić liczący się podmiot. Podstawa strategii: doskonała jakość produktów i zachowanie tradycyjnych receptur, za sprawą których do rejestru chronionych produktów, czyli produkowanych co najmniej od 25 lat w niezmiennej recepturze, trafiły trzy sztandarowe wyroby z przydomkiem "lasowiackie": masło, ser i śmietana. Niektóre z produktów OSM są unikatowe w skali kraju... (jr)
Więcej w papierowym i elektronicznym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz