Przed kieleckim Sądem Okręgowym toczy się proces z Tadeuszem P. w roli oskarżonego o podpalenie swojej synowej. Ponieważ sprawa ta głęboko zapadła w ludzką pamięć, w tym miejscu pozwolę sobie jedynie na jej pobieżne przypomnienie.
Nikt z uczestników ceremonii ślubnej nie ma wątpliwości, że Katarzyna i Krzysztof z Sandomierza pobrali się z miłości. Chociaż fakt ten miał miejsce w 1995r, jedna z sąsiadek do dziś z podziwem wspomina, jaką byli ładną parą. Na ślubnym zdjęciu 19-letnia Kasia jest uosobieniem radości, a Krzysztof patrzy na nią z podziwem, a może trochę z niedowierzaniem, że ma tak śliczną żonę.
Potem zaczęło się normalne życie, ale póki co bez zbytnich wybojów. Rok po ślubie urodził się Sebastian, a sześć lat później Krystian. Najpierw rodzina mieszkała w bloku, a później przeniosła się do nowo wybudowanego domu na sandomierskich Chwałkach. Młodzi zajęli piętro, a na parterze zamieszkali rodzice Krzysztofa. A ponieważ zgoda buduje, rodzinie wiodło się naprawdę dobrze.
O ich statusie majątkowym najlepiej świadczy fakt posiadania czterech domów, kilku działek oraz salonu fryzjerskiego, w którym pracowała Katarzyna. Jeśli chodzi o wzajemne relacje, jedna z bywalczyń domu twierdzi, że chociaż Tadeusz P. wykazywał przejawy mentorstwa i chciał rządzić, ale Krzysztof konflikty potrafił umiejętnie zamortyzować, a jeśli było trzeba, potrafił stanowczo się postawić.
W każdym razie na zewnątrz widoczna była zgoda, czego postronni bardziej zazdrościli, niż widocznego dostatku. Dodajmy jeszcze, że niegdyś Stanisław P. był taksówkarzem, a ostatnio prowadził stragan na sandomierskim targowisku. (...)
Jan Adam Borzęcki
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz