Podobno pieniądze leżą na ulicy - wystarczy tylko się schylić i je podnieść. To poniekąd prawda. Są bowiem tacy, którzy zarabiają na tym, co inni wyrzucają, uznając za bezużyteczne i nic nie warte śmieci. Niektórzy zbieracze złomu próbują w ten sposób zarabiać na życie. Skup odwiedzają codziennie lub nawet kilka razy na dzień. Są stałymi klientami, dobrze znanymi pracownikom szrotów.
- Zazwyczaj nie mają żadnej pracy. Chodzą po śmietnikach, zbierają, co mogą. Nie-którzy czasami też coś ukradną- mówi pracownik jednego z tarnobrzeskich punktów skupu złomu i metali kolorowych. PUSZKI Najwięcej jest tych, którzy zbierają aluminiowe puszki po piwie i te mniejsze po słodkich napojach. Na kilogram wchodzi ich około 60. Zysk: 3,20 zł. Nie wszystkie puszki opłaca się jednak zbierać - nie wszystkie są bowiem aluminiowe. Tańsze piwa, głównie produkowane dla supermarketów w okresie, w którym szybko znikają z półek, a więc latem, rozlewane są w większości do stalowych pojemników.
"Najlepsi" złomiarze dziennie na aluminiowych puszkach potrafi ą zarobić 30, 40 złotych. A jak trafi się jakiś "grubszy" złom, to nawet więcej. Cena kilograma stalowego złomu waha się od 65 do 80 groszy. Na porządną dniówkę trzeba więc znaleźć i sprzedać około stu kilogramów. To dużo, ale ponoć są tacy, którzy takie ilości dostarczają do skupów w miarę regularnie. - Czy da się z tego żyć? To zależy, jakie kto ma potrzeby. Zawsze kilkanaście złotych się zarobi. Raz więcej, raz mniej. Czasem też jakaś robota się trafi i jakoś leci- mówi pan Andrzej, stały klient jednego ze skupów w centrum Tarnobrzega. - Raczej nie ma takich, którzy tylko z tego żyją. Ktoś musiałby naprawdę dużo czasu poświęcać na szukanie złomu. To jest ciężki kawałek chleba. Szczególnie że teraz ludzie coraz częściej sami przywożą różne rzeczy, zamiast je gdzieś tam wyrzucać - komentuje pracownik innego z tarnobrzeskich złomowisk.
- Ci, którzy w miarę regularnie pojawiają się u nas, to w większości drobne pijaczki. Zwykle przynoszą puszki - po trzydzieści, czterdzieści sztuk - żeby się nie nadźwigać, a zarobić parę groszy, kiedy do wina brakuje. Bywa, że drzwi w punktach skupu złomu i kolorowych metali niemal się nie zamykają. Podczas naszej krótkiej, może piętnastominutowej wizyty w jednym z nich, odwiedziło go trzech klientów - wszyscy sprzedawali aluminiowe puszki - chociaż podobno nie jest to środek "sezonu". (...)
Rafał Nieckarz
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz