Mimo iż od podpisania porozumienia płacowego pomiędzy dyrekcją tarnobrzeskiego szpitala i przedstawicielami związków zawodowych minęło już prawie półtora roku, to zostało ono zrealizowane zaledwie w jednej trzeciej. Ponad 600 pracowników straciło już cierpliwość i pozwało do sądu swojego pracodawcę.
- Byliśmy w przededniu strajku. Ludzie byli naprawdę rozgoryczeni. Zgodzili się jednak na rozłożenie tej obiecanej podwyżki na trzy transze. A później okazało się, że zostali zrobieni w konia - mówi Krystyna Róg,
przewodnicząca Zakładowej Organizacji Związkowej Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Techników Medycznych Elektororadiologii, jednego z trzech działających w lecznicy. - Robi się wszystko, żeby nie wypłacić ludziom należnych im pieniędzy. To przykre i wręcz nieetyczne, bo mówimy przecież o tych pracownikach, którzy zarabiają najmniej.
Porozumienie, które zdjęło znad szpitala widmo strajku, podpisano 5 września 2014 roku. Podwyżka, którą wywalczyli (tak się wtedy wszystkim wydawało) związkowcy, w sumie miała wynieść około 500 złotych. Pierwsze 160 złotych pracownicy dostali niemal od razu. Pierwsze i ostatnie, bo dzień przed terminem, w którym w życie miała wejść druga część porozumienia, zakładająca podniesienie pensji o kolejne 200 złotych (1 kwietnia 2015 roku), związkowcy dostali od dyrektora pismo, w którym wypowiedział im gwarantującą to umowę. Uznali to za bezprawie i spór z szefostwem rozgorzał na nowo. W kolejnych miesiącach przedstawiciele pracowników próbowali poruszyć niebo i ziemię, aby doprowadzić do realizacji obietnic - tym bardziej że, jak mówią, druga transza podwyżki była wpisana w plan finansowy szpitala na rok 2015. Pisali do prezydenta Andrzeja Dudy i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego... (rn)
WIĘCEJ W NAJNOWSZYM WYDANIU "TYGODNIKA NADWIŚLAŃSKIEGO" LUB eTN.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz