W świecie statystycznie co cztery minuty, a w Polsce co godzinę, ktoś dowiaduje się, że jest chory na białaczkę. Nie wszystkie jej odmiany są śmiertelne, ale większość - tak. W świecie statystycznie co cztery minuty, a w Polsce co godzinę, ktoś dowiaduje się, że jest chory na białaczkę. Nie wszystkie jej odmiany są śmiertelne, ale większość - tak.
Nie w każdym przypadku występują wskazania medyczne do przeszczepu szpiku, ale w wielu są jedyną deską ratunku, jedyną szansą na przedłużenie życia. Nie zawsze udaje się pozyskać szpik od dawcy spokrewnionego. Wtedy trzeba znaleźć genetycznego bliźniaka. Obojętne gdzie. Czasami odbywa się to w świetle jupiterów i przekłada na wzrost zainteresowania wpisaniem się do rejestru dawców. Zainteresowanie jest tym większe im bardziej znana osoba staje się uczestnikiem gry o życie. Tak się stało, kiedy dawcą szpiku został popularny aktor Maciej Stuhr, który przed kilku laty uratował życie dziewczynce.
Historia powtórzyła się przed ponad 2 laty, kiedy opinia publiczna została zasypana informacjami o dramacie muzyka Adama "Nergala" Darskiego zmagającego się z białaczką. W połowie grudnia zaaranżowano niezwykle medialne show z udziałem popularnego rockmana i Grzegorza, który stał się dla niego dawcą komórek macierzystych, pozwalających organizmowi Adama wznowić funkcjonowanie szpiku i produkcję czerwonych ciałek krwi.
Kiedy działająca od końca lutego 2009 r. Fundacja DKMS Polska zaczynała budować bank dawców szpiku, w Polsce zarejestrowanych było w nim ok. 40 tys. osób. W ciągu 3,5 roku ich liczba wzrosła do 360 tysięcy. - Naszą ambicją jest rozbudowanie tej bazy w ciągu 10 lat do miliona osób- mówi Tomasz Oćwieja z DKMS, koordynator do spraw rekrutacji dawców, który współorganizował niedawne "Dni Dawcy Szpiku" m.in. w Stalowej Woli oraz w Mielcu. Czy ten milion "aniołów", jak chorzy nazywają tych ludzi, to dużo? To trzy razy więcej niż obecnie, i to jest najważniejsze. W USA za-rejestrowanych jest 6,5 miliona dawców, ale przecież USA mają 300 milionów mieszkańców. W 80-milionowych Niemczech, gdzie system ten działa najlepiej w Europie, dawców jest 4,5 miliona. Daleko nam do nich?
Prawdopodobieństwo znalezienia genetycznego bliźniaka, który w razie zaistnienia takiej potrzeby podzieli się swoim szpikiem i da choremu 60-procentową (tak mówi statystyka) szansę na uniknięcie śmierci z powodu białaczki, nie jest jednakowe w całym świecie. Może wynosić jak jeden do dwudziestu czterech tysięcy, jeśli poszukiwania odbywają się w obrębie jednej grupy genetycznej, ale może być jak jeden do wielu milionów, jeśli potencjalny biorca ma rzadko spotykany genotyp, bo miał np. matkę Słowiankę, a ojca z Chin, Nowej Gwinei czy Indii.
Dlatego tak ważne jest, aby bank dawców był możliwie największy i najbogatszy także pod względem, jeśli tak można rzec, jakościowym. Czyli aby znajdowali się w nim przedstawiciele jak największej liczby kombinacji genetycznych. W różnych społeczeństwach, różnych kręgach kulturowych, jest z tym bardzo różnie. Często tworzenie banków jest warunkowane choćby biurokracją, brakiem kadr lub finansów albo prozaicznie - źle skonstruowanymi systemami opieki zdrowotnej.
Potężna ludnościowo, słowiańska Ukraina, w ogóle banku dawców nie tworzy, bo tam przeszczep szpiku nie jest refundowany przez system państwowy. Patrząc z naszej perspektywy - szkoda. Im więcej słowiańskich dawców w bazach danych, tym bezpieczniej możemy się czuć i my, bratni Słowianie potencjalnie zagrożeni chorobą. (...)
Jerzy Reszczyński
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz