Burmistrz Sandomierza Marek Bronkowski (na zdjęciu) złożył zawiadomienie do prokuratury w sprawie podejrzenia sfałszowania dokumentów i bezprawnego dysponowania mieniem gminy znacznej wartości. Burmistrz złożył to zawiadomienie do Prokuratury Okręgowej w Kielcach, która przekazała sprawę Prokuraturze Rejonowej w Sandomierzu. Ta z kolei wystąpiła o przekazanie tego postępowania innej prokuraturze ze względu na współpracę z gminą Sandomierz.
Jak tłumaczy szefowa sandomierskiej prokuratury Małgorzata Sowińska-Lalek, zależało jej na zachowaniu bezstronności w tej sprawie. Przypomnijmy tylko, że z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia w przypadku sprawy związanej z finansowaniem przez miasto płyty Piotra Polka czy nieprawidłowości finansowych w powiecie sandomierskim. W każdym razie, niezależnie od tego, kto będzie sprawę badał, wydaje się ona poważna.
Jak wyjaśnia prokurator, z zawiadomienia burmistrza wynika, że doszło do próby wyłudzenia z kasy miejskiej ponad 200 tys. zł. Kwota ta miała być przeznaczona na wynagrodzenie pełnomocnika gminy, który reprezentował ją w kilku sprawach przed sądem.
- Z zeznań obecnego burmistrza miasta wynika, że do urzędu wpłynęły od radcy prawnego, który reprezentował gminę, umowy-zlecenia zawarte z byłym burmistrzem miasta. Tych umów było osiem i opiewały na różne kwoty: 7,2 tys. zł, 10 tys. zł, 5 tys. zł. W ocenie obecnego burmistrza to stawki znacznie przekraczające taryfikator zawarty w rozporządzeniu Ministra Sprawiedliwości. Poza tym gmina posiadała w tym czasie, i nadal posiada, profesjonalną obsługę prawną i nie powinno dojść do prawnej reprezentacji gminy przez podmiot zewnętrzny - mówi prokurator Sowińska-Lalek.
Zadaniem prokuratury będzie też sprawdzenie autentyczności tych umów-zleceń, bo widnieje na nich tylko podpis poprzedniego burmistrza, nie ma kontrasygnaty skarbnika. Na umowach nie ma też urzędowych pieczęci. Poza tym umowy te nie zostały zarejestrowane w urzędzie zgodnie z przepisami. W tym przypadku może się nasuwać pytanie, w ilu egzemplarzach zostały stworzone? O umowach miał nie wiedzieć ani naczelnik wydziału organizacyjnego, ani skarbnik gminy. W oryginale posiadał je tylko wspomniany radca prawny.
- Burmistrz nie uchyla się przed uregulowaniem tych zobowiązań, jeśli oczywiście nie będzie żadnych wątpliwości co do ich autentyczności - dodaje szefowa prokuratury. (...)
Józef Żuk
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz