Wraz z początkiem wiosny rowerzyści po raz kolejny zaczęli upominać się o zrobienie porządku ze znakami drogowymi stojącymi na środku ścieżek rowerowych i chodników. Władze miasta zapowiadają, że lada dzień dokonają ich przeglądu i podejmą stosowne decyzje.
Na początku stycznia informowaliśmy, że prezydent Grzegorz Kiełb zadeklarował, iż spotka się w tej sprawie z przedstawicielami środowiska rowerzystów. Nie powiedział co prawda kiedy, ale ci najwyraźniej uznali, że czekają na to już zbyt długo.
Pod koniec lutego dostaliśmy maila od jednego z nich, który - jak pisał - złożył w tarnobrzeskim magistracie pismo z listą 52 newralgicznych punktów na rowerowej mapie miasta. Chodzi głównie o wspomniane znaki drogowe i krzywe, wystające krawężniki. Skarżył się przy tym, że o tych problemach w urzędzie nie ma z kim rozmawiać, więc zastanawia się, czy nie zainteresować nimi ogólnopolskiej "rowerowej" prasy. Chciał posłużyć się przy tym naszymi publikacjami - od dawna próbujemy bowiem wymóc na władzach, aby na poważnie zajęły się tą sprawą.
W połowie marca zadzwonił do nas kolejny miłośnik dwóch kółek, zmartwiony faktem, że w tej sprawie wciąż nic się nie zmieniło.
- Przyszła wiosna. Dni są coraz dłuższe i coraz cieplejsze, więc na ulicach pojawiać się będzie coraz więcej rowerzystów - zarówno tych, którzy jeżdżą rekreacyjnie, jak i tych, którzy w ten sposób podróżują do pracy - mówił pan Andrzej Kowal. - Nie ma się więc nad czym zastanawiać, tylko trzeba zadbać o ich bezpieczeństwo, jednocześnie ułatwiając im życie. Jak prezydent powiedział "A" i zadeklarował, że się tym zajmie, to powinien też powiedzieć "B" i podjąć konkretne działania. Przecież to nie jest żadna wielka i droga inwestycja. Wystarczy trochę dobrej woli. A odkładanie tego w czasie zostanie odczytane jako jej brak i bagatelizowanie naszych problemów. Już jedna władza popełniła ten błąd. (...)
Rafał Nieckarz
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz