ZENON BARTOCHOWSKI z Sokolnik (gmina Gorzyce) wyciął 24 dęby, które rosły na należącej do niego działce. Nie byłoby w tym może nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że niektóre z drzew miały grubo ponad sto lat i niemal cztery metry w obwodzie. Radni są zbulwersowani sprawą. Uważają, że wójt nie powinien wydać zgody się na wycinkę. Ale wydał...
W ubiegłym tygodniu temat trafił na sesję Rady Gminy, podczas której radni mieli przyjąć uchwałę nadającą czterem innym drzewom rosnącym w Sokolnikach - podobnym wiekiem i gabarytami do tych wyciętych - statut pomników przyrody.
Wójt Marian Grzegorzek najwyraźniej spodziewał się, że sprawy będą porównywane i na obrady przyszedł ze zdjęciami pni ściętych już dębów. Miały być one dowodem na to, że drzewa były chore. Jego tłumaczenia były jednak niezbyt przekonujące. Wynikało z nich bowiem, że urzędnicy "stan ich zdrowia" poznali już po wycince. Wójt stwierdził nawet, że drzewa "badano" piłą.
- Urzędnicy, którzy na wniosek właściciela przygotowują decyzję o zgodzie na wycinkę, oceniają stojące drzewa. Teraz wiemy dużo więcej na temat tego, jak wyglądały one w środku. Nie wykonywano badań. Badaniem było dopiero ścięcie piłą. Potwierdziło się, że wniosek o wycinkę był zasadny - mówił M. Grzegorzek. - Drzewa miały chore gałęzie i pnie. Zagrażały bezpieczeństwu i uprawie na tej działce, więc na wniosek właściciela - wyraźnie podkreślam-została wydana decyzja o wycince. Wcześniej kilka drzew zostało wyciętych bez zezwolenia, a nawet bez wiedzy właściciela. To też przyczyniło się do tego, że wystąpił z wnioskiem o zgodę na wycięcie pozostałych.
Wójtowi wtórował sekretarz gminy Jan Czech (na zdjęciu) mówiąc, że na zdjęciach widać, że wycięte drzewa chorowały "w sposób bardzo poważny", a prawo do własności (w tym przypadku drzew i terenu, na którym stały) jest "praktycznie święte". Co istotne, włodarze gminy pokazywali radnym zdjęcia jedynie 10 z 24 dębów. (...)
Rafał Nieckarz
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz