W ubiegłym tygodniu odbyło się ostatnie posiedzenie "starej" Rady Miejskiej Stalowej Woli .Prezydent Andrzej Szlęzak, ku zaskoczeniu wielu, na sesję przyszedł. Na kilka minut - aby pogratulować zwycięzcy wyborów, życzyć mu powodzenia, podziękować za 12-letnią współpracę radnym i odebrać od części z nich życzenia powodzenia "na nowej drodze życia" oraz będące symbolem wdzięczności kwiaty.
Wyszedł po tej części obrad, tłumacząc się koniecznością pakowania swoich szpargałów. I na tym praktycznie zakończył się sesyjny bon ton. Zaczęła się za to polityczna młócka z użyciem cepa...Prezydent elekt Lucjusz Nadbereżny robił wszystko, aby nie dopuścić do procedowania przez RM kilku projektów uchwał, skierowanych do radnych przez poprzednika. Jeden z nich przewidywał zamrożenie na dotychczasowym poziomie taryf wodno-kanalizacyjnych, drugi - wydatne obniżenie stawek opłat za śmieci, trzeci - zgodę RM na zbycie działki gruntowej przy katolickim zespole szkół.
Działka - zupełnie do niczego niepotrzebna szkole, co potwierdził dyrektor i co zostało radnym przekazane już kilka miesięcy temu - miałaby zostać przeznaczona pod budowę salonu samochodowego dającego miastu kilkadziesiąt nowych miejsc pracy.
Radni przy-Szlęzakowej koalicji po kolei skutecznie odrzucali wnioski L. Nadbereżnego, co skończyć się musiało przyjęciem projektów uchwał. Działka ma iść na sprzedaż, ale to nie jest do końca pewne.
Nowa, zdominowana przez PiS rada może uchwałę z 20 listopada uchylić i - mając 19 szabel w 23-osobowym gremium - uchwalić co się jej podoba. Trudniej będzie z uchyleniem uchwał dotyczących opłat komunalnych. Stanowiło to "paliwo" kampanii wyborczej L. Nadbereżnego, który tuż przed wyborami pokazywał na swoich wiecach akt notarialny, mający utwierdzić wyborców w przekonaniu, iż za jego prezydentury nie będzie podwyżek opłat za wodę i ścieki.
Odchodzący prezydent i odchodząca rada wykręcili mu prawdziwy "świński numer"... Nie tylko zostawili w porządku obrad i sprawnie procedowali swoje projekty, mając za nic nawoływania nowego prezydenta, który domagał się, aby je zdjąć z porządku obrad. Podważał, jak tylko się dało, rzetelność wyliczeń stanowiących podstawę do ustalenia nowych stawek. Wytaczał argument, iż tylko patrzeć, jak pojawi się w porządku obrad RM przygotowany przez jego klub projekt uchwały mówiący o tym, iż rodziny wielodzietne będą mieć jeszcze niższe opłaty śmieciowe. - Skąd wiemy, że nowa cena ma wynosić 5 zł, a nie np. 4 czy 4,50?- grzmiał, usiłując zablokować obniżenie stawek za śmieci. (...)
Jerzy Reszczyński
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz