Tarnobrzescy radni nie zgodzili się na rozwiązanie umowy o pracę z ich kolegą z rady. Twierdzi on bowiem, że ma zostać zwolniony z przyczyn politycznych. Agencja Rozwoju Przemysłu wystąpiła do Rady Miasta o wyrażenie zgody na rozwiązanie umowy z radnym Prawa i Sprawiedliwości Witoldem Zychem (na zdjęciu).
Musiała to zrobić, ponieważ ustawa o samorządzie rozkłada nad radnymi swoisty parasol ochronny, który ma chronić ich przed utratą pracy z powodów związanych z wykonywaniem mandatu. W uzasadnieniu tego wniosku czytamy, że z końcem minionego roku zlikwidowany został oddział ARP w Baranowie Sandomierskim, w którym W. Zych był zatrudniony na stanowisku głównego specjalisty. Radny pracował w tamtejszym zamku, którym do niedawna zarządzała Agencja. Zajmował się między innymi przygotowywaniem kwartalnych analiz dotyczących pozyskiwania środków zewnętrznych na remont i konserwację zabytku, uczestniczył w zespołach roboczych dotyczących inwestycji i brał udział w komisjach odbiorowych, współpracował z dyrektorem muzeum przy organizacji wystaw oraz oprowadzał turystów.
Z początkiem roku kierowanie zamkiem zostało przekazane Fundacji Pro Arte Et Historia. Cześć jego pracowników dostała od niej oferty pracy, pozostałym natomiast zaproponowano skorzystanie z programu dobrowolnych odejść. Tarnobrzeski radny propozycji pracy w fundacji nie otrzymał. Nie zdecydował się też odejść z pracy dobrowolnie.
W piśmie, które trafiło do Rady Miasta, czytamy, że zarząd ARP dwa razy zapraszał W. Zycha do Warszawy na rozmowy w sprawie jego przyszłości. Ten jednak z tej propozycji także nie skorzystał. "Początkowo przyjął zaproszenie, a następnie przedstawił zwolnienie lekarskie na opiekę nad córką. Po zaproponowaniu mu kolejnego terminu, po zakończeniu zwolnienia, poinformował mailowo pracodawcę, iż ze względów rodzinnych do Warszawy nie przyjedzie".
ARP poinformowała radę, że na odchodne jest gotowa wypłacić W. Zychowi półroczną pensję - trzymiesięczną odprawę i dodatkowe odszkodowanie w wysokości trzech pensji. Co ciekawe, mimo że radny wciąż jest zatrudniony w Agencji, to od 1 stycznia zwolniła go ona z obowiązku świadczenia pracy "z uwagi na niemożność powierzenia mu jakichkolwiek zadań". Nie pracuje więc, ale pobiera wynagrodzenie. I tak będzie dopóki rada nie zgodzi się na jego zwolnienie.
ARP pouczyła radnych, że zadaniem przepisów o szczególnej ochronie stosunku pracy radnego jest zapewnienie mu możliwości swobodnego sprawowania funkcji, a nie zabezpieczenie go przed utartą pracy. Przypomniała też, że radni nie powinni ingerować w prawo pracodawcy do rozstania się z pracownikiem, gdy jest to zgodne z prawem i nie jest związane z wykonywaniem przez niego mandatu. "Ochrona stosunku pracy radnego jest uzasadniona tylko wtedy, gdy zostanie udowodnione, że do jego rozwiązania nie doszłoby, gdyby nie posiadał on mandatu" - czytamy w piśmie.
Zych poinformował natomiast radnych, że szefowie ARP od wielu lat podejmują działania, mające na celu zwolnienie go z pracy. Mają mieć one właśnie podłoże polityczne. (...)
Rafał Nieckarz
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz