Podczas budżetowej sesji Rady Miejskiej prezydent LUCJUSZ NADBEREŻNY (na zdjęciu), referując konieczność poczynienia znacznych zmian w pozostawionym przez poprzednika projekcie budżetu, postawił na ograniczenie wydatków.
Omawiając jedną ze skreślonych przez siebie pozycji posłużył się malowniczą metaforą: - Wiecie państwo, ile to jest pół miliona złotych? O, tyle! - wskazał radnym stertę książek ułożonych obok mównicy w sali obrad. - To jest właśnie pół miliona złotych. Tyle poprzedni prezydent wydał w minionej kadencji z budżetu miasta na publikacje różnych książek, często niemających żadnego związku ze Stalową Wolą. Mówię tylko o kosztach, które są wynikiem podpisania umów promocyjnych oraz umów zakupowych, bo tak naprawdę nie jesteśmy w stanie dokładnie określić wydatków na różnego rodzaju publikacje książkowe i dofinansowania tego typu.
Według niego sponsorowanie wydawnictw i autorów, co do zasady możliwe i czasami potrzebne, w tym przypadku przekroczyło jakiekolwiek granice. I na pewno nie służyło promowaniu Stalowej Woli, bo w większości książek nie ma ani słowa o Stalowej Woli.
Na przeciwnym biegunie tego zjawiska obecny prezydent umieścił 20 tys. zł wydanych na wsparcie wydania książki poświęconej historii stalowowolskiej koszykówki. - Takie publikacje, mówiące o Stalowej Woli, będą miały dofinansowanie z budżetu, bo to jest faktyczna promocja naszego miasta, promocja sportu, osób, które przez lata budowały tożsamość Stalowej Woli - oświadczył prezydent, nie bacząc na to, że książka ma jak najgorsze recenzje ze strony czytelników spoza bardzo wąskiego kręgu miłośników koszykówki, i to tylko stalowowolskiej.
I pochwalił Muzeum Regionalne za prowadzoną przez nie politykę wydawniczą, bardzo dobrze służącą promowaniu miasta. Ale dla większości pozycji, których wydanie zostało dofinansowane na mocy decyzji poprzedniego prezydenta, nie jest w stanie znaleźć żadnego uzasadnienia.
W tym samym czasie, jak oświadczył, stalowowolscy autorzy nie mogli doprosić się o jakiekolwiek wsparcie dla swoich planów wydawniczych, o czym przekonały prezydenta rozmowy z autorami ze stowarzyszenia poetyckiego "Witryna".
Prezydentowi udało się zerwać jedną z podpisanych przez poprzednika, a niezrealizowanych jeszcze umów na wsparcie wydania kolejnej książki, "Leksykonu inżynierów polskich". Pretekstem, całkiem wygodnym, były opóźnienia w pracach wydawniczych.
Nadbereżny zbadał też, jaki jest los książek tego rodzaju. W zdecydowanej większości przypadków egzemplarze, jakie otrzymywał w zamian za sponsoring magistrat, rozsyłane były po bibliotekach całego kraju. Nieodpłatnie. W ten sposób każdy sięgający po taką pozycję mógł z nadruku na okładce dowiedzieć się, że miasto Stalowa Wola sponsorowało wydanie tej czy innej pozycji. Dla prezydenta nie jest to żaden godny uwagi oraz proporcjonalny do wydanych kwot aspekt promocyjny. (...)
Jerzy Reszczyński
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz