W ubiegłym tygodniu przed Sądem Okręgowym w Krakowie rozpoczął się wreszcie proces, który w pozwie zbiorowym instytucjom państwowym wytoczyła grupa powodzian z rejonu Sandomierza.
Po kilku latach przygotowań proces wreszcie ruszył, chociaż pozew został zmieniony w stosunku do pierwotnego założenia, zgodnie z którym powodzianie chcieli od razu wnieść o zasądzenie konkretnych kwot odszkodowania.
Teraz 27 powodzian, którzy przystąpili do procesu, najpierw chce udowodnić zaniedbania instytucji państwowych, które w konsekwencji doprowadziły do ostatniej powodzi, a dopiero wówczas, jeśli wyrok będzie dla nich korzystny, każdy z nich osobno wystąpi o konkretne odszkodowanie.
Z kolei linia obrony Prokuratorii Generalnej, instytucji reprezentującej Skarb Państwa, od początku w zasadzie jest taka sama: kataklizm sprzed czterech lat miał taką skalę, że niewiele dało się zrobić. Na liście pozwanych znaleźli się wojewoda świętokrzyski, dyrektor Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie, Świętokrzyski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych oraz powiat sandomierski i sandomierski magistrat. Podczas pierwszego posiedzenia sądu przesłuchiwani byli świadkowie reprezentujący niektóre z wymienionych instytucji państwowych.
Według Zbigniewa Rusaka, sandomierskiego radnego, jednego z sygnatariuszy pozwu zbiorowego, zeznania niektórych świadków wskazywały na to, że w wielu przypadkach po prostu brakowało pieniędzy na rozbudowę infrastruktury przeciwpowodziowej oraz że te zaniedbania sięgają nawet kilkudziesięciu lat, za co odpowiadają Skarb Państwa i różne instytucje państwowe. (...)
(jż), (jb)
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz