Ostatnie lata pokazują, że turyści lubią Sandomierz. Nie mniej ważne jest jednak to, że Sandomierz polubił turystów. Nie trzeba być specjalnie leciwym, aby pamiętać czasy, kiedy pojęcie sezonu turystycznego było w Sandomierzu pojęciem abstrakcyjnym, nadzieje na rozruszanie turystycznego interesu wydawały się być czystą mrzonką, a bicie piany na temat turystycznych inicjatyw było stałym punktem programu różnych gremiów, których wspólnym mianownikiem była retoryczna jałowość.
Bo chociaż zazwyczaj pod koniec roku szkolnego po Rynku przewalały się szkolne wycieczki, to w sezonie letnim ruch miast narastać, rzedniał tak dalece, że każdy turysta stawał się niemal ewenementem. Nic zresztą dziwnego, skoro turystę nazywano wówczas "stonką", a wycieczki "tatarskim najazdem". Pustkami świeciły nieliczne hotele, restauracje i kawiarnie, a stare miasto nazywano pustynią lub skansenem.
Turystyczny boom nastąpił za sprawą filmu "Ojciec Mateusz", chociaż już wcześniej można było odczytać oznaki turystycznego ożywienia. W znacznej mierze przyczyniło się do tego zmotoryzowanie społeczeństwa i jego mobilność. Rozkręcała się moda na weekendowe wyjazdy, odkrywanie atrakcyjnych zakątków oraz spędzanie wolnego czasu poza domem. Ale faktem jest, że dopiero serial o ojcu Mateuszu okazał się wiatrem w turystyczne żagle Sandomierza.
Paradoksem jest, że pozytywny wpływ na turystyczna atrakcyjność miasta miała także wielka powódź. Wszystko to sprawiło, że niemal z roku na rok sandomierzanie dojrzeli do świadomości, iż turystyka przynosi pieniądze. I dziś nikt już nie utyskuje na tłumy na Starym Mieście, organizowane tu imprezy - nawet te głośne - oraz niewątpliwe komunikacyjne uciążliwości związane z parkowaniem i trudności z przejazdem zatłoczonymi ulicami.
Dziś turystyczna atrakcyjność miasta napełnia jego mieszkańców dumą i przydaje pewności siebie. Nie mówiąc o nadziejach związanych z zatrudnieniem oraz pomnożeniem dochodu. Nadziejach w znacznym stopniu spełnionych, bo kiedy patrzy się na rozwój turystycznej infrastruktury, wręcz wierzyć się nie chce, że stało się to w tak krótkim okresie.
Dość powiedzieć, że u progu tegorocznego sezonu w mieście działa siedem hoteli, dwa motele i kilkanaście przybytków noclegowych oferujących łącznie ponad 1600 miejsc. Jeśli do liczby tej dodać obiekty w bezpośredniej okolicy miasta oraz kwatery prywatne, da to liczbę około 2100 miejsc noclegowych. Optymistyczne jest to, że lada miesiąc liczba ta jeszcze się powiększy. (...)
Jan Adam Borzęcki
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz