Przed dwoma tygodniami pisałem o "zbrojnym" wystąpieniu burmistrza Sandomierza przeciwko Polskiemu Towarzystwu Turystyczno-Krajoznawczemu. Okazuje się jednak, że druga strona stawia warunki, których przyjęcie ograniczałoby kompetencję władz miasta i tworzyłoby sytuację "państwa w państwie".
Poprzedni tekst kończyłem opisem swoistego pata przypominającego znane powiedzenie o tym, jak to: "złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma". W sandomierskich realiach wygląda to tak, że każda ze stron konfliktu - tzn. samorząd i PTTK - zamykają sporne obiekty na własną kłódkę, pracownicy i członkowie PTTK oraz wynajęta przez miasto ochrona dniem i nocą czuwają, aby druga strona zabezpieczeń nie usunęła, a w dzień obiekty te udostępniane są turystom. Tyle tylko, że burmistrz polecił udostępniać je za darmo, a PTTK jednak pobiera opłaty.
W odwecie burmistrz polecił usunąć PTTK z listy podmiotów gospodarczych publikowanej na stronie internetowej miasta. Zniknęła także informacja o usługach petetekowskiego Domu Wycieczkowego, co jest o tyle śmieszne, że PTTK płaci miastu 20 tys. zł podatku od nieruchomości. Wygląda więc na to, że chcąc dopiec PTTK-owi, burmistrz przytrzasnął własny ogon. Sekretarz sandomierskiego Oddziału PTTK, Marzena Martyńska, nie ma wątpliwości, że celem burmistrza jest maksymalne dokuczenie organizacji:
- Decyzje władz miasta dyskryminują nas jako podmiot gospodarczy i godzą w nasze interesy.
Ale także w interesy miasta, bo skandal znany jest już w całej Polsce, co z pewnością wpływa na atrakcyjność Sandomierza. Co prawda na Rynku wciąż widać tłumy turystów, ale w większości są to wycieczki zakontraktowane przed wybuchem konfliktu. (...)
Jan Adam Borzęcki
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
goiść08:52, 07.06.2013
0 0
http://www.sandomierztv.pl/1,119-zakazana_promocja%3f.html
To Państwa redakcji nie zainteresowało??? 08:52, 07.06.2013