Zamknij

Stracili dach nad głową

09:05, 09.04.2014 TN Aktualizacja: 11:13, 09.04.2014
Skomentuj

31 marca dla MARTY BAJUR (na zdjęciu) i trójki jej dzieci - OLIWII, DOMINIKA i PATRYKA - mieszkających w miejscowości Skwirzowa w gminie Łoniów był najtragiczniejszym dniem w życiu. Pożar strawił ich dom. Czteroosobowa rodzina została bez dachu nad głową.

Około godziny 15, kiedy Marta była jeszcze w pracy, zatelefonował do niej młodszy syn  Dominik.  Mówił,  że  wrócił  ze  szkoły i jest głodny. Mama poleciła mu pójść do kuchni i przyrządzić sobie płatki z mlekiem. Kiedy Dominik wszedł do kuchni, usłyszała w słuchawce przeraźliwe: "Mamo, pali się! Pali się!"

W pierwszym momencie kobieta pomyślała, że to niemądry żart chłopca, lecz połączenie zostało przerwane. Próbowała oddzwonić, ale telefon był zajęty. Nie wiedziała, że mały  Dominik  właśnie  wzywa  straż  pożarną.  Marta  postanowiła  natychmiast  wrócić do domu. Koleżanka zaproponowała, że ją podwiezie, aby było szybciej. Już w pobliżu ronda  w  Łoniowie  Marta  dostrzegła  dym, który unosił się w okolicach jej miejsca zamieszkania. Wtedy zrozumiała, że niestety, syn  nie  żartował.  Właśnie  płonął  jej  dom, a w środku mogły znajdować się jej dzieci. Na miejscu zastała grupę ludzi gaszących budynek wodą ze studni. Za moment pojawili się strażacy, ale ogień zdążył zająć już dach domu i stojący obok garaż.

- Zbiegli  się  sąsiedzi,  jacyś  chłopcy  wracający ze szkoły rzucili plecaki i gasili ogień wodą  ze  studni.  W  pierwszym  momencie chciałam  wszystko  uratować,  wynosiłam z budynku pełnego dymu co się dało. Później, kiedy strażacy gasili ogień, zabroniono mi się zbliżać.  Bezradnie  stałam  i  patrzyłam,  jak płonie cały mój dobytek - opowiada Marta, z trudem powstrzymując łzy. Za każdym razem, kiedy wraca wspomnieniami do tamtego popołudnia, przeżywa wszystko na nowo. Rozpacz ściska jej gardło. - Całe to zdarzenie bardzo przeżyły przede wszystkim dzieci. Mały Dominik po dramatycznych przeżyciach wciąż budzi się w nocy z krzykiem.

Na szczęście w pożarze nikt nie ucierpiał. Kiedy Dominik, uczeń 5 klasy szkoły podstawowej,  wezwał  straż  pożarną,  obudził także swojego starszego brata, którego po powrocie ze szkoły bolała głowa i położył się spać. Chłopcom udało się wyjść z budynku, zanim rozpętało się prawdziwe piekło. Dominik zdążył zabrać tylko swoje ukochane korki, które dostał niedawno za bardzo dobrą  grę  w  miejscowej  drużynie  piłkarskiej.  Chłopcy  uratowali  także  psa,  który został uwięziony przez rozprzestrzeniający się ogień w budzie znajdującej się w pobliżu płonącego garażu.

Straż pożarna stwierdziła, że przyczyną pożaru było zwarcie przestarzałej instalacji elektrycznej. Wprawdzie ogień nie strawił całego  budynku,  ale  przepalone  zostały belki  stropowe.  Cały  dach  jest  zniszczony.  Budynek  grozi  zawaleniem.  Pracownicy nadzoru budowlanego orzekli, że do użytku nadają się tylko murowane ściany zewnętrzne  domu.  Aby  nadawał  się  on do ponownego zamieszkania, dach, strop i ściany wewnętrzne należy rozebrać i postawić od nowa. (...)

Joanna Dudek-Juda

Więcej w papierowym wydaniu "TN".

(TN)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%