Jedenastu wystawców zaprezentowało swoje wyroby podczas pierwszego Dzikowskiego Festiwalu Nalewek, zorganizowanego na dziedzińcu Zamku Dzikowskiego w Tarnobrzegu. Tematem przewodnim imprezy były wyroby z derenia.
Festiwal nawiązuje do tradycji dawnych właścicieli Dzikowa - rodziny Tarnowskich, którzy prowadzili niegdyś "Wytwórnię Wódek i Likierów", produkującą alkohole cenione w całej Polsce i Europie. Niegdyś znajdowało się tutaj także jedno z największych w naszym kraju skupisk derenia. Nalewkami z owoców tej rośliny uczestników festiwalu częstował między innymi Mariusz Bednarz z Przemyśla.
- Każdy nalewkarz ma swoją własną recepturę, swoją metodę wyrobu nalewek. Trudno jednak powiedzieć, która z nich jest najlepsza. Tak naprawdę każda jest dobra, bo nie ma sztywnych schematów, według których powinno się produkować tego typu trunki. Za każdym razem można do tego podejść inaczej. Najważniejsze jednak, żeby pamiętać, że proces przygotowania nalewki powinien trwać długo. Im dłużej ona leżakuje, tym będzie lepsza. Po wyklarowaniu się każda nalewka powinna poleżeć co najmniej przez rok - mówił nasz rozmówca. - Dereń mnie fascynuje. Jestem zachwycony nie tylko jego walorami smakowymi, ale także zdrowotnymi. Z derenia można robić nie tylko nalewki, ale także syropy, dżemy, galaretkę, powidła czy konfitury. Jego owoce można też kisić.
Bezalkoholowe przetwory z derenia na zamkowym dziedzińcu prezentowali pracownicy Arboretum w Bolestraszycach. Wśród nich był między innymi wspomniany wyżej kiszony dereń. - Kisi się niedojrzałe, jeszcze zielone owoce. Po ukiszeniu w smaku przypominają one oliwki, z tą różnicą, że mają w środku długa pestkę - tłumaczyła Dagmara Lib. - Warto sięgnąć po derenia. Jego owoce zawierają bardzo dużo witaminy C. Mają oryginalny smak, którego nie da się porównać ze smakiem innych owoców. Trzeba go po prostu spróbować.
Na dzikowski festiwal z Rejowca Fabrycznego w województwie lubelskim przyjechali także pracownicy Manufaktury Rodzinnej "Stara Bednarnia" - jednego z największych w Polsce producentów beczek do leżakowania alkoholi i innych wyrobów bednarskich. - Wódka przechowywana w dębowych beczkach zmienia smak i kolor. Nalewamy do niej czystą wódkę i po czasie otrzymujemy z niej koniak. Nie musimy kupować go od Francuzów. Nie narzekamy na brak zamówień. Sprzedajemy nasze beczki nie tylko klientom z Polski, ale wysyłamy je także za granicę - nawet do Stanów Zjednoczonych i Chin - mówił Krzysztof Pukas, który od pięciu lat pracuje jako bednarz. Beczki produkowane w Rejowcu Fabrycznym nie są tanie. Najmniejsza i najtańsza - litrowa - kosztuje 140 złotych. Podczas festiwalu można było kupić nawet taką o pojemności 100 litrów! (...)
Rafał Nieckarz
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz