Tarnobrzeżanie mają już dość nieudolnej walki urzędników z plagą komarów, która każdego lata nawiedza miasto. Postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i sami zgłaszają władzom miasta pomysły rozwiązania tego problemu.
W poprzednich numerach pisaliśmy o tym, jak mieszkaniec miasta Piotr Morawski "boksował" się z urzędnikami, chcąc wyegzekwować od nich realizację projektu budowy wież lęgowych dla jerzyków - który wygrał ubiegłoroczną edycję budżetu obywatelskiego.
Okazuje się jednak, że nie jest on jedynym tarnobrzeżaninem, który próbuje przeforsować niekonwencjonalne i zarazem naturalne metody walki z "krwiopijcami". Pan Antoni (prosił nas, aby nie podawać jego nazwiska, bo - jak tłumaczył - nie zależy mu na "sławie", ale na rozwiązaniu problemu) w połowie stycznia odwiedził prezydenta Grzegorza Kiełba i wręczył mu pismo w tej sprawie.
Podobnie jak P. Morawski propaguje on walkę z komarami poprzez stwarzanie warunków do zasiedlania miasta przez ptaki, które będą je zjadać. Jego zdaniem można to zrobić niemal bezkosztowo.
- Dziś naszym podstawowym problemem jest brak naturalnych wrogów komarów. A ich największymi "zjadaczami" są ptaki, zwłaszcza z rodziny dziuplaków - na przykład sikory, muchołówki, rudziki, jerzyki czy jaskółki - mówi pan Antoni. - Najczęściej występującym u nas ptakiem jest sikora bogatka. W czasie wychowu lęgu ptasia rodzina zjada około 30-40 kilogramów owadów. Z badań naukowych wynika, że sikory i inne ptaki w upalne dni poszukują pożywienia w zacienionych miejscach, np. pod liśćmi drzew, a więc tam, gdzie w ciągu dnia ukrywają się komary chroniące się przed wysoką temperaturą.
Nasz czytelnik przekonuje, że stosowanie chemicznych oprysków nie tylko nie przynosi oczekiwanych rezultatów, ale wyrządza szkody w środowisku. A w dodatku jest bardzo drogie.
- W czasie "odkomarzania" zabija się wszystkie żyjące owady w tym nawet pszczoły. Niszczy się ekosystem owadów, które w łań-cuchu pokarmowym są pożywieniem ptaków i płazów. A efekt w postaci minimalizacji plagi komarów jest znikomy - mówi.
- Ciągłe opryski trującymi środkami doprowadziły do zminimalizowania liczby ptaków w mieście. Nie bez znaczenia jest też to, że wycina się wszystkie chore drzewa z dziuplami, w których gniazdują ptaki, nie dając im w zamian nowych schronień. W tym miejscu należy pochwalić pracę jednego z mieszkańców naszego miasta, który od kilkunastu lat w lasku obok cmentarza oraz na osiedlu Przywiśle zawiesza budki lęgowe dla różnych gatunków ptaków. Chwała również należy się tarnobrzeżaninowi, który złożył projekt obywatelski budowy wież dla jerzyków. Ocieplając budynki wielorodzinne zniszczono otwory, w których gniazdowały one do tej pory. (...)
Rafał Nieckarz
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz