Piątek, 2 sierpnia, ma być dniem, w którym zdecydują się losy konfliktu na tle płacowym, trwającego od wiosny w Hucie "Stalowa Wola".
HSW SA od lat stawiana była za przykład modelowej transformacji w polskim przemyśle zbrojeniowym. Niegdysiejszy światowego formatu gigant w branży maszyn budowlanych, zatrudniający blisko 25 tys. osób, wielokrotnie ocierał się o upadłość. Masowe zwolnienia, restrukturyzacje, wyłączenie ze struktury spółki poszczególnych członów, często plajtujących po niedługim czasie, były dramatem dla miasta i regionu. W końcu w 2012 r. zapadły decyzje, za sprawą których zakład odrodził się niczym Feniks z popiołów. Wyłączony ze spółki pion maszyn budowlanych sprzedano inwestorowi z Chin, pozostawiając pod flagą HSW wyłącznie biznes wojskowy. Pieniądze ze sprzedaży zaczęto energicznie inwestować: w zakup fabryki samochodów ciężarowych dla wojska w Jelczu i jej rozwój, w - wymuszony politycznymi okolicznościami zakup fabryki Autosan oraz w modernizację i rozbudowę macierzystej fabryki w Stalowej Woli. Zaczęto jeszcze energiczniej wspierać nimi opracowywanie i rozwój nowych wyrobów dla wojska. To była inwestycja w przyszłe prosperity. Załoga to rozumiała, godząc się na mrożenie płac, okresowe przechodzenie na zatrudnienie w niepełnym wymiarze czasu pracy, brak premii, limitowanie do symbolicznych rozmiarów świadczeń socjalnych...
Więcej w papierowym i elektronicznym wydaniu "TN".
KUP e-TN:
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz