Od czasu do czasu w Sokolnikach coś bardzo brzydko pachnie. Smród przychodzi z pól, na które od kilkunastu miesięcy przywożony jest przypominający wulkaniczną lawę nawóz. Gdy przyszły niemal czterdziestostopniowe upały, mieszkańcy powiedzieli: dość!
- Przy takich temperaturach to okropnie śmierdzi. Ten smród leci nie tylko do nas - do Sokolnik, ale także na Orliska i w stronę Gorzyc. To jest nie do wytrzymania. Mieszkańcy się skarżą, dzwonią żeby coś z tym zrobić - mówi sołtys Józef Turbiarz (na zdjęciu).
O interwencję w tej sprawie mieszkańcy Sokolnik prosili nie tylko jego i miejscowych radnych, ale nawet księdza. Śmierdzącą maź na pola przywozi dwóch miejscowych rolników.
- Zwożą to z oczyszczalni ścieków. Przywożą tak zwanymi "patelniami". To jest niesamowity ciężar. Widać zresztą jak zniszczone są drogi, bo to trwa od półtora roku. Ponoć jest to nieszkodliwe dla środowiska. Ale czy na pewno? Przecież człowiek używa masę chemii, choćby do prania, i to wszystko później jest w tych ściekach. Nie wiem, czy to jest później skutecznie neutralizowane. Trzeba by pewnie jakieś badania zrobić - tłumaczy sołtys. - Prosiłem tych panów, żeby dali mi kopie jakichś dokumentów, które potwierdzą, że to faktycznie jest nieszkodliwe. Będę miał co pokazać, jak ludzie będą przychodzić na skargę. Ale do tej pory niczego takiego nie dostałem.
- Jakby to trwało tydzień czy dwa to pewnie nikt by wielkich pretensji nie miał. To jest wieś, a nie perfumeria. Ale na dłuższą metę nie można żyć w takim smrodzie. A tutaj czasem nie da się wyjść na podwórko. I końca nie widać - mówi pan Józef, którego zagadnęliśmy na ulicy. Wójt Leszek Surdy mów i, że sprawę zna doskonale i twierdzi, że rolnicy, którzy zwożą do Sokolnik śmierdzącą masę, posiadają dokumentny, które im na to pozwalają. Nie zmienia to jednak faktu, że proceder ten jest bardzo uciążliwy dla okolicznych mieszkańców.
Rafał Nieckarz
Więcej w papierowym oraz elektronicznym wydaniu "TN"
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz