Zamknij

Wojna zamiast bratniej pomocy

08:53, 16.01.2014 TN Aktualizacja: 09:43, 16.01.2014
Skomentuj

Oprócz problemów finansowych i walki z konkurencją, sandomierską Powszechną Spółdzielnią Spożywców "Pomoc Bratnia" wstrząsają problemy związane z jej zarządzaniem. Większej części załogi nie podobają się metody rządzenia p.o. prezes.

Sandomierskie  Stowarzyszenie  Spożywców  "Pomoc Bratnia" formalnie istnieje od marca 1907 r., a w sierpniu tegoż  roku  otwarto  pierwszy  sklep  przy  sandomierskim Rynku. Bez ryzyka można więc stwierdzić, że jest to najstarsza  i  najbardziej  zasłużona  tego  typu  instytucja  nie tylko  w  mieście,  ale  wręcz  regionie.  Tym  bardziej  że  jej działalność  handlowa  wykraczała  poza  Sandomierz,  bowiem  prowadziła  działalność  m.in.  w  Świątnikach,  Słupczy, Wilczycach, Pielaszowie, Sulisławicach,  Koprzywnicy, Zawichoście,  Czyżowie,  Winiarach  i  Garbowie,  a  także Tarnobrzegu.

O skali działalności najlepiej świadczy fakt, iż w 1938 r. spółdzielnia liczyła 4036 członków i prowadziła 31 placówek handlowych i produkcyjnych na terenie miasta oraz powiatów sandomierskiego i tarnobrzeskiego.

Po wojnie, mimo zniszczeń i zmian ustrojowych, działalność odrodziła się. Po 1956 r. powstały liczne inwestycje -  piekarnia, masarnia, Dom Handlowy oraz nastąpił rozwój sieci handlowej i gastronomicznej.

Po 1979 r., kiedy to  powołano  wojewódzkie  "czapy",  spółdzielnia  straciła samodzielność, ale w grudniu 1982 r. ją odzyskała.

Po  zmianach  społeczno-ekonomicznych  w  1989  r.  wyzwaniem stało się sprostanie lawinowo narastającej konkurencji, który to problem pozostaje wciąż aktualny. Obecnie sandomierska Powszechna Spółdzielnia Spożywców "Pomoc Bratnia" w Sandomierzu ma 312 członków, zatrudnia około 100 pracowników, prowadzi 8 placówek handlowych, dwa przybytki gastronomiczne, hotel Grodzki oraz zakład piekarniczo-cukierniczy.

Jednak  nie  oznacza  to  ekonomicznej stabilizacji, bo struktura spółdzielni generuje dodatkowe koszty, co utrudnia walkę o klienta. A ponieważ najbardziej oczywistą metodą jest bolesna metoda redukcji kosztów, wywołuje to określone reperkusje. Jedną z nich jest stosunkowo częsta zmiana władz i szukanie prezesa, który byłby w stanie zapanować nad sytuacją. Tyle tylko, że stosowane metody prób i błędów nie zawsze wywołują pożądane skutki, a bywa, że prowadzą do buntu załogi. Takiego jak obecny.

DZIEL I RZĄDŹ!

Póki co funkcję p.o. prezesa pełni Krystyna Kułakowska, desygnowana na to stanowisko przez radę nadzorczą po odwołaniu poprzedniego prezesa Jarosława Gumuły. Gwoli ścisłości powiedzmy, że do chwili powołania jej na p.o. prezesa, Krystyna Kułakowska była członkiem rady nadzorczej.

Z opinii pracowników wynika, że swoje rządy pani prezes zaczęła  od  wprowadzania  nowych  porządków,  które  nie wpłynęły  na  poprawę  sytuacji  ekonomicznej  spółdzielni, za to skutecznie skonfliktowały pracowników. Część załogi zarzuca szefowej wprowadzenie atmosfery strachu przez nieuzasadnione, najczęściej wieczorne, kontrole punktów sprzedaży, nierówne traktowanie pracowników przez nagradzanie innych kosztem pozostałych (argumentem wysokie podwyżki pracowników biurowych), nieuzasadnione karanie  za  rzekome  łamanie  dyscypliny  oraz  poszerzanie  swoich  kompetencji  o  uprawnienia  osób  pełniących funkcję  w  związkach  zawodowych.

Z  rozmów  odbytych z  kilkoma  pracownikami  wynika,  że  metodą  rządzenia stały się także groźby zwolnień z pracy oraz zmuszanie do podpisywania lojalek. W tej sytuacji trudno się dziwić, że w piśmie skierowanym do rady nadzorczej praktyki te nazywane są wręcz mobbingiem. Zarządowi spółdzielni zarzuca się też podejmowanie szkodliwych decyzji ekonomicznych w zakresie wypowiadania umów dzierżaw i najmów lokali, co zdecydowanie wpłynęło na pogorszenie sytuacji finansowej.

Większość rozmówców zarzuca także, że p.o. prezes w swej polityce kadrowej kieruje się subiektywnymi emocjami, sekując pracowników przez nią nielubianych lub zgłaszających zastrzeżenia wobec jej konkretnych decyzji. Jednym z istotniejszych argumentów jest zarzut nepotyzmu, polegającego na desygnowaniu na  stanowisko  dyrektora  do  spraw  handlowych  syna  pani prezes. W podpisanym przez kilkudziesięciu pracowników piśmie, adresowanym do rady nadzorczej, jest także zarzut przekraczania uprawnień przez p.o. prezesa, która - mimo że nie jest już członkiem rady nadzorczej - wpływa na przebieg wyborów nowego prezesa. Przede wszystkim przez nieograniczony dostęp do ofert składanych przez kandydatów.

WŁASNE BRUDY

Wobec  nieskuteczności  podjętych  przez  pracowników i związki zawodowe działań, o nagannych metodach działania p.o. prezes i zarządu, oponenci zdecydowali się na upublicznienie sprawy i na spotkanie z radą nadzorczą poprosili dziennikarzy.

W piśmie do rady nadzorczej wnioskowali o przeprowadzenie spotkania pod nieobecność p.o. prezes oraz  pozostałych  członków  zarządu  spółdzielni.  Wobec naruszenia przepisów procedury wyborczej wnosili też o  wstrzymanie wyboru prezesa, skontrolowanie działalności finansowej spółdzielni za 2013 r., analizę przyczyn pogarszającej się sytuacji finansowej firmy oraz natychmiastowe odwołanie Krystyny Kułakowskiej z funkcji p.o. prezesa. (...)

Jan Adam Borzęcki

Więcej w papierowym wydaniu "TN".

(TN)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%