Zamknij

Zawód obarczony ryzykiem

09:32, 07.01.2015 TN Aktualizacja: 09:52, 07.01.2015
Skomentuj

Tragiczne wydarzenia z Makowa pod Skierniewicami (województwo łódzkie), gdzie 62-letni mężczyzna oblał benzyną i podpalił pracowników Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej, wstrząsnęły całym krajem. Najmocniej uderzyły w pracowników podobnych ośrodków i ich rodziny.

- Takie  zdarzenia  zawsze  wyjątkowo  mocno  się  na  nas odbijają.  Nie  możemy  jednak  ulegać  emocjom  i  panice, bo po prostu nie bylibyśmy w stanie normalnie pracować - mówi Elżbieta Miernik-Krukurka (na zdjęciu), dyrektorka Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Tarnobrzegu. Pracownicy socjalni zgodnie twierdzą, że do tej tragedii mogło dojść w każdym innym miejscu w Polsce, każdego  innego,  zwykłego  dnia.  Mężczyzna  był  stałym  "klientem"  ośrodka.  Gdy nie przyznano mu kolejnego świadczenia, zaczął grozić dobrze znanym mu pracownicom. Podobno pił i przyjmował jakieś leki. Nie miał rodziny, sąsiedzi woleli schodzić mu  z  drogi.  Feralnego  dnia  do  budynku GOPS  wszedł  z  torbą,  w  której  -  jak  się później okazało - miał trzy plastikowe butelki z benzyną.

 - Myślę,  że  pracownicy  z  wieloletnim  stażem  mają  świadomość,  że  każdy  dzień  może przynieść tragedię na stanowisku pracy - tutaj w ośrodku lub podczas wizyt w terenie. Pracownicy socjalni wchodzą do różnych środowisk, do rodzin borykających się z różnymi problemami, i tak naprawdę nigdy nie wiedzą, co może ich spotkać - mówi E. Miernik-Krukurka.

Klienci ośrodków pomocy społecznej bywają bardzo roszczeniowi i potrafią mieć pretensje dosłownie o wszystko. Niektórzy są jak tykające  bomby,  którym  niewiele  potrzeba, aby  wybuchnąć  i  zacząć  się  awanturować. Zdarza  się,  że  cierpią  na  różne  zaburzenia psychiczne, takie jak charakteropatia. Bywają nieprzewidywalni. Inni regularnie przychodzą do "opieki" pijani. Jakiś czas temu jedna z klientek tarnobrzeskiego MOPR-u, niezadowolona z odpowiedzi, jaką usłyszała na zadane wcześniej pytanie, uderzyła pracownicę w brzuch przedmiotem, który przyniosła ze sobą.

- Nigdy nie wiemy, co ci ludzie przynoszą do ośrodka. Nie znamy  zawartości  ich  toreb.  Kilka  lat  temu  ta  sama  pani żądając pomocy, wyjęła z reklamówki siekierę i położyła na biurku pracownika socjalnego - mówi dyrektorka.

Podczas jednego  ze  spotkań  w  jej  gabinecie  bezdomni  rozrzucili natomiast wokół siebie żywność, którą znaleźli wcześniej w śmietniku. - Agresja słowna i wulgaryzmy są powszechne. Pracownicy socjalni często spotykają się z oskarżeniami, że żyją za pieniądze, które powinny trafiać do klientów, że żyją na ich koszt. Wysłuchują wielu tego typu opinii na swój temat. Nie mogą jednak brać tych słów do siebie, nie mogą się obrażać czy  uprzedzać  do  klientów -  mówi  E.  Miernik-Krukurka.

- Często klientami ośrodka są osoby wykluczone społecznie. Dosłownie wykluczone, bo - mówiąc wprost - nikt już ich nie chce. Nawet jeśli mają rodzinę, to w wyniku różnych nawarstwiających się przez lata problemów więzi z nią zostały zerwane i nie utrzymują żadnych relacji. Podobnie jest z sąsiadami, którzy najpierw starają się pomagać, ale z czasem, widząc że odpłatą jest jedynie złe słowo, odcinają się od takich osób. Wtedy zostajemy im już tylko my.

Miernik-Krukurka uważa,  że  podstawowym  zabezpieczeniem przed potencjalnie niebezpiecznymi sytuacjami jest szeroka wiedza. Pracownicy socjalni muszą wiedzieć, jak postępować z trudnymi klientami - być psychologami, którzy są w stanie przewidywać ich zachowania i reakcje, a w razie potrzeby są w stanie opanować agresję.

Dyrektorka przekonuje, że bardzo ważne jest też wsparcie innych instytucji, które swoimi działaniami mogą uzupełnić pomoc oferowaną przez MOPR lub po prostu ułatwić jego pracownikom wykonywanie powierzonych im zadań.

 - Jesteśmy ograniczeni różnymi przepisami. Ludzie czasem pytają  z  wyrzutem,  dlaczego  opieka  komuś  nie  pomogła, dlaczego  nie  weszła  do  danego  domu.  Niestety,  często  nie pozwalają nam na to przepisy. Dlatego bardzo zależy nam na  rozwijaniu  współpracy  z  innymi  instytucjami.  W  wielu przypadkach skuteczna może być jedynie jednoczesna pomoc z wielu stron. Problemy, z którymi się spotykamy, bywają bowiem bardzo złożone - mówi. - Szczególnie cenna dla nas jest współpraca ze służbami mundurowymi. Dziś nasi pracownicy socjalni to same kobiety, więc "eskorta" mundurowych często jest nieoceniona. (...)

Rafał Nieckarz

Więcej w papierowym wydaniu "TN".

(TN)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

PabloPablo

0 0

Odradzam kontakty z instytucją która kieruje Pani Elżbieta. To wzór betonu urzędniczego. 22:28, 09.01.2015

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo
0%