W ubiegłym tygodniu odbyła się uroczysta premiera filmu "Zieja" Roberta Glińskiego z Andrzejem Sewerynem w roli głównej. To opowieść o jednym z najbardziej niezwykłych kapłanów ubiegłego stulecia, księdzu Janie Ziei. Ten legendarny duchowny ukończył seminarium w Sandomierzu, a w latach dwudziestych pracował przez pewien czas w Zawichoście.
Często mówiono o nim "prorok". Nie tylko ze względu na zalety umysłu i głęboką duchowość. Kiedy oglądamy dzisiaj jego zdjęcia, takie określenie nasuwa się samo. On po prostu jak ulał pasował do standardowego wyobrażenia biblijnego proroka. Długa siwa broda, ascetycznie smukła sylwetka, głębokie spojrzenie. Takim został zapamiętany. Tak mawiał też o nim Jacek Moskwa, który niedługo przed śmiercią księdza Ziei przeprowadził z nim coś na kształt wywiadu-rzeki opublikowanego potem w książce "Życie Ewangelią". W tych rozmowach duchowny opowiada o dzieciństwie spędzonym na mazowieckiej wsi, o dwóch pieszych pielgrzymkach do Rzymu, o swoim uwielbieniu dla Gandhiego i jego pacyfizmu. Tłumaczy też dlaczego, mimo takich poglądów, był kapelanem wojskowym podczas dwóch wojen. Słynął jako moralny autorytet. Był spowiednikiem prymasa Wyszyńskiego, a na Jasnej Górze głosił rekolekcje dla episkopatu, w tym dla Karola Wojtyły.
CZYTAJ TAKŻE: |
Z ZAGRODY NA UNIWERSYTET
Ossa to maleńka wioska niedaleko Opoczna, Tomaszowa Mazowieckiego czy Spały - od lat 80. XIX wieku ulubionego miejsca polowań rosyjskich carów. To właśnie w Ossie, 1 marca 1897 roku, przyszedł na świat Jan Zieja. Był synem ubogich rolników. Podobno gdy miał pięć lat...
i elektronicznym wydaniu "TN".
KUP e-TN:
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz