Może wydawać się, że połączenie zawodów mistrza kominiarskiego i fotografa jest dość egzotyczne. Gdy jednak dobrze się nad tym zastanowimy, dojdziemy do wniosku, że daje możliwość utrwalania obrazu otaczającego nas świata z perspektywy niedostępnej dla innych.
- Wchodząc na dach bloku czy innego wysokiego budynku, zawsze patrzę na okolicę okiem fotografa. Gdy widzę jakiś fajny kadr, to zastanawiam się, czy nie warto byłoby wrócić tu w innych okolicznościach - w inną pogodę czy o innej porze dnia. Zastanawiam się, czy mam odpowiednie światło do zrobienia zdjęcia - mówi Piotr Czepiel (na zdjęciu) z Tarnobrzega, z zawodu mistrz kominiarski, a z zamiłowania fotograf.
To jego zdjęcia co roku znajdują się na kominiarskim kalendarzu, który można zobaczyć na ścianach wielu tarnobrzeskich firm i instytucji. Do pracy przeważnie chodzi z aparatem. Jeśli akurat nie może go ze sobą zabrać, to często jeszcze tego samego dnia wraca na dach, na którym wcześniej pracował, tylko po to, żeby utrwalić obraz, który go wtedy urzekł. Blisko dekadę temu Piotr był autorem zdjęć do oficjalnego miejskiego kalendarza. Przedstawiały one Tarnobrzeg nocą. Wszystkie zostały wykonane z wysokich budynków - z bloków, wieżowców czy wieży kościelnej. - Z racji mojego fachu często patrzę na Tarnobrzeg z góry i przez to dostrzegam inny urok tego miasta. Chciałem to pokazać - opowiada o początkach swojej pasji.
Pierwsze szlify w dziedzinie fotografii stawiał w tarnobrzeskim Amatorskim Klubie Fotograficzno-Filmowym "Peryskop", do którego należało wielu znanych tarnobrzeskich fotografów. - Fotografować zacząłem blisko trzydzieści lat temu, jeszcze starą Smieną, później miałem Zenita. Początkowo robiłem zdjęcia rodzinie i znajomym. Sam je wywoływałem. Do dziś mam gdzieś na strychu powiększalnik Krokus, którego wtedy używałem. W pewnym momencie ta pasja została jakby uśpiona. Odżyła dziesięć-dwanaście lat temu. Poniekąd przyczynił się do tego rozwój techniki, który sprawił, że nie każde zdjęcie trzeba wywoływać. Mój sposób patrzenia na otaczający świat został taki sam, ale fotografowanie stało się o tyle prostsze, że od razu widzę efekt swojej pracy i mogę natychmiast go skorygować. Zawsze bardziej od fotografowania ludzi interesowało mnie robienie zdjęć różnym obiektom. Architektura, pejzaże - to jest to, co lubię. Moją pasją jest też utrwalanie zmian.
Efekty tego zamiłowania można było zobaczyć na placu Bartosza Głowackiego podczas dwóch wystaw plenerowych zdjęć Piotra Czepiela pod hasłem "Tarnobrzeg wczoraj i dziś". Zestawiane na nich były aktualne i archiwalne fotografie tych samych miejsc. - Wydaje mi się, że to bardzo ciekawa forma poznawania naszego miasta. Szczególnie dla młodych ludzi, którzy nie pamiętają różnych rzeczy. Obie edycje wystawy cieszyły się dość dużym zainteresowaniem, co bardzo mnie cieszy.
Jeśli chodzi o fotografię, to raczej jest tradycjonalistą. Nie lubi zbytnio "podkręcać" komputerowo zdjęć i nie goni za nowinkami. - Wiadomo, że programy takie jak Photoshop dają duże pole do popisu w tej kwestii. Można bawić się różnymi filtrami czy efektami. Wielu fotografów bardzo lubi na przykład technikę HDR. Ja jakoś nie mogę się przekonać do tych nowinek. Jestem zwolennikiem klasycznych zdjęć, które oddają to, co akurat widzę - tłumaczy. - Oczywiście poprawiam zdjęcia, ale w minimalnym stopniu - na przykład gdy trzeba uwypuklić szczegóły, podciągnąć kontrast czy nasycenie kolorów. To jest taka ingerencja, którą toleruję.
Nasz rozmówca zapewnia, że nigdy nie myślał o zmianie profesji i zawodowym zajęciu się fotografią. - Dobrze mi z tym, co robię zawodowo. Fotografowanie to pasja, którą realizuję przy okazji. Myślę, że gdybym skoncentrował się tylko na niej, robiąc to wyłącznie dla zarobku, szybko przestałaby mnie bawić. Ja już tak mam, że lubię zmiany i, żeby robić coś z pasją, nie mogę tego robić non stop.
Piotra kojarzyć należy nie tylko z fotografią i kominami, ale także z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy. W przygotowywaniu jej koncertów uczestniczy od ponad 10 lat. To między innymi dzięki niemu imprezę przeniesiono z sali gimnastycznej Szkoły Podstawowej nr 10 do hali Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, a następnie na Plac Bartosza Głowackiego.
- Wszyscy mówili, że nie da się w Tarnobrzegu zrobić większej imprezy niż ta w "Dziesiątce". Wraz z Łukaszem Raźniewskim uznaliśmy, że to nieprawda. Chcieliśmy, żeby to była duża masowa impreza dla mieszkańców miasta. Gwiazdą pierwszej imprezy na hali był Robert Kasprzycki. Organizacyjnie sobie poradziliśmy, troszkę gorzej było z frekwencją. W kolejnym roku postanowiliśmy mocniej zareklamować imprezę - w zasadzie do każdego domu trafiła ulotka z informacją o finale. Gwiazdą był Lady Pank i hala dosłownie pękała w szwach. Trudno było utrzymać wszystko w ryzach, żeby nie przekraczać dopuszczalnej liczby widzów. Kolejne finały postanowiliśmy więc robić na rynku, gdzie zresztą odbywają się do dziś. To dzięki ekipie, z którą wtedy tworzył nowy wizerunek tarnobrzeskiej Orkiestry, powstały atrakcje, bez których dziś już trudno sobie wyobrazić tę imprezę, jak Kawalkada Pojazdów Wszelakich czy loteria fantowa, do której zawsze ustawiają się kolejki. (...)
Rafał Nieckarz
Zdjęcia: Piotr Czepiel
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz