Wygląda na to, że byli włodarze Tarnobrzega i ich zwolennicy wkrótce zarejestrują stowarzyszenie, którego działalność ukierunkowana będzie na komplikowanie życia obecnie rządzącym, a w dłuższej perspektywie na strącenie ich ze stołków. Zapowiadają, że będą wyjątkowo dokładnie patrzeć na ręce swoich następców, a zaczynają od grzebania w ich oświadczeniach majątkowych...
W ubiegłym tygodniu panowie Łukasz Dybus i Norbert Mastalerz (obaj na zdjęciu) zwołali konferencję prasową przed Urzędem Miasta.
- Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że nie spotykamy się tutaj z chęci odwetu po przegranych wyborach - zapewnia pierwszy z nich. - Przez ostatnie pół roku wiele osób zwracało się do mnie z różnymi problemami i informacjami o nieprawidłowościach w funkcjonowaniu Urzędu Miasta. Byłem proszony, aby nie wycofywać się z życia publicznego, mimo że nie zdobyłem mandatu radnego. Podjąłem decyzję, że będę starać się patrzeć obecnej władzy na ręce.
Były zastępca N. Mastalerza mówił, że po tym, jak Urząd Miasta potwierdził, iż wiceprezydent Wojciech Brzezowski wciąż jest prezesem należącego do sandomierskiego samorządu Towarzystwa Budownictwa Mieszkaniowego, próbował znaleźć podobne przypadki w innych miastach. Nie znalazł.
- Można zastanowić się, w jaki sposób pan Wojciech Brzezowski jest zatrudniony w tej firmie - czy na umowę o pracę, czy może ma jakiś kontrakt menadżerski. W jaki sposób potrafi pogodzić te dwie funkcje? - pytał Ł. Dybus. - Z tego, co pamiętam, funkcja wiceprezydenta miasta jest tak absorbująca, że bardzo trudno ją wypełniać, a co dopiero być jeszcze prezesem innej spółki. Jak więc wygląda dzień pana Brzezowskiego? Jadąc do Tarnobrzega, podpisuje w tamtej firmie listę obecności? Tutaj pełni obowiązki, a później tam wraca? A może tutaj najpierw się podpisuje? To przedziwna sytuacja.
Były wiceprezydent pyta też, czyje interesy będzie reprezentować Wojciech Brzezowski w sytuacji, gdy Tarnobrzeskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego (którego właścicielem jest tutejszy samorząd) i sandomierskie Towarzystwo Budownictwa Mieszkaniowego wystartują w tym samym przetargu na zarządzanie nieruchomościami.
Zastępca prezydenta Grzegorza Kiełba tłumaczy, że do sandomierskiego TBM-u trafił w lipcu 2014 roku. Misją tej spółki było dokończenie przed końcem roku inwestycji rozpoczętej przez zlikwidowane wcześniej Sandomierskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego. - W tym momencie - zgodnie z ustaleniami burmistrza - trwa wygaszanie TBM-u. Nie oczekuje więc on ode mnie podpisywania codziennie listy obecności. Od załatwiania spraw bieżących są pracownicy, z którymi kontaktuję się telefonicznie. Pewne sprawy załatwiamy też w godzinach popołudniowych. Czas działalności tej spółki jest już bardzo krótki i nie wymaga ona większego zaangażowania. Jej właściciel uznał, że chce, abym doprowadził ją do końca, jeśli nie będzie to dla mnie jakimś wielkim ciężarem - mówi W. Brzezowski. - Nie jestem etatowym pracownikiem TBM-u, bo wtedy faktycznie występowałby tu konflikt interesów. Ta sytuacja została sprawdzona pod względem prawnym. Nie robiłem też z tego żadnej tajemnicy, bo informuję o tym w oświadczeniu majątkowym.
Wiceprezydent dodaje, że TBM nie zajmuje się zarządzaniem nieruchomościami, i zapewnia, że nie będzie startować w przetargach. - Gdyby jednak TBM i TTBS wystartowały w tym samym przetargu, gdzie zamawiającym byłyby burmistrz Sandomierza czy prezydent Tarnobrzega, to prawo zamówień publicznych pozwala wyłączyć się z komisji. Istnieje lista przypadków, w których nie powinienem uczestniczyć w komisjach przetargowych - tłumaczy. (...)
Rafał Nieckarz
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz