Stadion MOSiR przy Hutniczej w Stalowej Woli miał być gotów do piłkarskich rozgrywek ligowych 31 lipca. Nie był, co zaskutkowało negatywną opinią policji, i w konsekwencji - brakiem dopuszczenia obiektu do organizacji masowych imprez sportowych. Inaczej mówiąc: można na nim rozgrywać mecze, ale - "nie masowo", czyli bez udziału publiczności.
Tak może być nawet do końca... września, jako że termin zakończenia prac przy modernizacji trybuny gości wydłużono do 21 sierpnia. Do tej daty trzeba doliczyć czas na odbiory, pozwolenia itp. To potężny cios i w klub sportowy, i w środowisko kibicowskie. Mecze na własnym terenie, ale bez publiczności, to najczarniejszy sen zawodników i kibiców. I księgowego Piłkarskiej Spółki Akcyjnej.
Brak publiki to brak wpływów z biletów, ale też brak zainteresowania sponsorów lokowaniem na stadionie reklam. Jak do tego dodać "brak hojności" gospodarza miasta dla PSA, która nie otrzymuje żadnego dofinansowania z gminnego budżetu - robi się mniej śmiesznie, ale za to bardziej strasznie.
Przypomina to sytuację, wypisz, wymaluj, sprzed roku, z okresu końcówki prac przy modernizacji stadionu w Mielcu, kiedy nie można było wystartować w nowym sezonie ligowym na własnym obiekcie, tylko albo żebrać u partnerów o zmiany miejsca rozgrywania spotkań, albo wynajmować obce stadiony. Jedno i drugie czkawką odbija się do dziś.
W Stalowej Woli, wszystko na to wskazuje, miarka się przebrała na dobre, a że akurat nabiera pędu kampania wyborcza do samorządu, przypomniano sobie o potencjale, jakim jest środowisko kibiców. Kibiców - dodajmy - jak najbardziej słusznie rozżalonych. Przecież są wakacje, więc o zapełnienie trybun na meczach byłoby najłatwiej, np. młodzieżą, która na wakacje nie wyjechała (a ta jest w większości, niestety).
Ukłonem w stronę kibiców jest złożony przez radnego miejskiego z klubu PiS Rafała Webera wniosek o natychmiastowe odwołanie ze stanowiska dyrektora MOSiR Andrzeja Chmielewskiego.
Radny zarzuca dyrektorowi, który jest w tym zadaniu inwestorem, "niedopilnowanie inwestycji i rażące zaniedbania". Według niego niedopuszczalne jest, aby warta tylko milion złotych inwestycja realizowana była w taki sposób. Dopatruje się w tym nagromadzenia ignorancji, braku wyobraźni, niekompetencji, nieprofesjonalizmu i złej woli oraz wręcz działań intencjonalnych, mających wprost "zrujnować" piłkę nożną w hutniczym mieście. Według niego budowa winna była być tak zorganizowana, aby wszystko było zapięte na ostatni guzik najpóźniej na początku lipca.
Totalnie zaskoczony wnioskiem dyrektor Chmielewski zarzuty, rzecz oczywista, odpiera, zaś radnemu zarzuca, że ten do tej pory jakoś nie znalazł czasu, aby zainteresować się tym, co się dzieje na stadionie, nie zwracał się o jakiekolwiek informacje ani do dyrektora, ani jego zastępcy, ani nawet kierownika budowy. (...)
Jerzy Reszczyński
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz