Państwo Ewelina i Andrzej Burdzowie z Wrzaw w gminie Gorzyce mają dość traktowania ich przez lokalne władze jak obywateli gorszej kategorii. Od lat nie mogą doprosić się wylania 200 metrów asfaltu na drodze, przy której mieszkają. Wychodząc z domu muszą zakładać reklamówki na buty, żeby nie zniszczyć ich, grzęznąc po kostki w błocie...
Mieszkają wraz z trójką dzieci niedaleko miejsca, w którym Wisła łączy się z Sanem. Jakieś 200 metrów od wału pierwszej z tych rzek. Tyle samo dzieli ich dom od asfaltowej drogi, która prowadzi w kierunku centrum wsi. W mokre dni droga, przy której mieszkają, pokrywa się warstwą błota, a w licznych nierównościach tworzą się kałuże. Nie sposób przejść tędy nawet nie tyle "suchą stopą", co w ogóle. Ich dom nie jest jedynym, który tutaj stoi, ale tym najbardziej oddalonym od asfaltu.
- Mamy malutkie, dwumiesięczne dziecko. I kiedy jest mokro nie możemy wyjść na spacer z wózkiem. Musielibyśmy chodzić po podwórku - mówi pani Ewelina. - Starsza córka wychodząc z domu zakłada na buty reklamówki. Ściąga je dopiero na asfalcie. Kogoś może to śmieszyć, ale to jest tragedia.
Pan Andrzej mówi, że w ostatnich latach wiele razy prosił władze gminy o rozwiązanie tego problemu. Poprzedni wójt nie pomógł. Obecny na razie też nie... (rn)
Więcej w papierowym i elektronicznym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz