Choć od wydarzeń, które doprowadziły do powstania Republiki Tarnobrzeskiej minęło blisko 100 lat, wciąż budzą one skrajne emocje. Dla jednych był to usprawiedliwiony bunt uciskanych chłopów, dla innych czas anarchii i próba wbicia noża w plecy odzyskującej niepodległość Polski. Paradoksalnie, i jedni i drudzy mają po części rację.
U progu jesieni 1918 r. sytuacja na terenie naszego regionu była bardzo ciężka. Powiaty: tarnobrzeski, niżański, kolbuszowski i mielecki należały do najbiedniejszych i najbardziej zniszczonych na terenie kraju. Tu zawsze było "biednie", ale wojna światowa doprowadziła ten region do kompletnej ruiny - w 1914 i 1915 r. wielokrotnie przechodził tędy front.
W powiecie tarnobrzeskim blisko połowa gruntów należała do kilku rodzin arystokratycznych, reszta ludności musiała wyżywić się z niewielkich poletek, nie zapewniających minimum egzystencji. Nie było przemysłu, ludność, szczególnie wiejska, skazana była więc na dorabianie "u panów". A tam zarobki były groszowe. Jakby tego było mało, w lasach regionu ukrywali się dezerterzy i osoby uchylające
się od poboru do c.k. armii. Było ich przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy. Taka mieszanka biedy i broni była zarzewiem kłopotów... (wel)
Więcej w papierowym i elektronicznym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz