Nad opatowskim szpitalem wisi chyba jakieś fatum. Wszystko wskazuje bowiem na to, że budowany przez kilkadziesiąt lat obiekt, powstał jedynie po to, aby przysparzać kłopotów. Ale tak to jest, jeśli ambicje wygrywają z logiką.
O historii budowy opatowskiego szpitala pisaliśmy dużo i najczęściej minorowo. No bo trudno o optymizm w sytuacji trwającej 30 lat kontrowersyjnej budowy, której wiarygodność opierała się nie na argumentach merytorycznych, lecz wątpliwie pojmowanym lokalnym patriotyzmie i niepopartej obiektywnymi przesłankami ambicji władzy.
I na nic zdały się opinie fachowców wskazujących, że liczba mieszkańców powiatu, niskie obłożenie istniejących oddziałów oraz konkurencja nieodległych, lepiej wyposażonych lecznic, skazuje przedsięwzięcie na fiasko; że optymalnym rozwiązaniem byłoby pozostawienie dwóch - trzech najpotrzebniejszych oddziałów z jednoczesnym przekształceniem placówki w filię jednego z sąsiednich szpitali.
Zwyciężyła lokalna gigantomania, skutkująca nie rozwiązaniem problemu, ale wręcz jego nasileniem. Stało się bowiem, że kiedy po 30 latach gmach wreszcie stanął, do lokalnych władców dotarło, że to ledwie namiastka szpitala, bowiem bez stosownego wyposażenia obiekt stanie się pomnikiem bezmyślności władzy. Kiedy różnego rodzaju kadrowe wygibasy okazały się bezskuteczne, w 2011 r. ogłoszono przetarg na wydzierżawienie obiektu.
Zwycięzcą została katowicka firma Twoje Zdrowie, która zobowiązała się do zainwestowania w ciągu 7 lat 30 mln zł, dzięki czemu szpital nie tylko miał stanąć na nogi, ale też stać się dochodowy. O wyborze spółki decydowała też jej kondycja finansowa - w deklaracji mówiło się o 6 mln zł - oraz posiadaniu zdolności kredytowej.
Początek był optymistyczny. Zaraz po przejęciu placówki NFZ przyznał szpitalowi kontrakt na udzielanie świadczeń z zakresu chirurgii naczyniowej, ale rychło go zablokował, gdy okazało się, że lekarze specjaliści, którzy mieli dyżurować w Opatowie, w tym samym czasie pracują na Śląsku.
Właściwie od początku dzierżawca miał kłopoty finansowe. Najpierw były opóźnienia w spłacaniu czynszu dzierżawnego oraz opłat za media, potem zaprzestał odprowadzania składek emerytalno-rentowych oraz innych powinności, a w końcu poprosił władze powiatu o poręczenie zobowiązań do wysokości 5 mln zł.
Kiedy okazało się, że finansowy potencjał dzierżawcy nie daje żadnej rękojmi wywiązania się z umowy, opatowskie Stowarzyszenie Region Świętokrzyski poprosiło Najwyższą Izbę Kontroli o sprawdzenie prawidłowości przetargu na dzierżawę szpitala.
Ustalenia NIK w całej rozciągłości wątpliwości te potwierdziły. W protokole napisano m.in. iż: "W trakcie postępowania przetargowego (...) nie dołożono należytej staranności, aby zapewnić należytą weryfikację wiarygodności dokumentów przedłożonych przez oferentów. Komisja przetargowa, dokonując oceny oferty spółki, ograniczyła się jedynie do przyjęcia składanych przez oferenta oświadczeń i deklaracji. Nie wymagano przedstawienia przez spółkę realnej koncepcji działania, nie przeprowadzono rzetelnej analizy jej sytuacji finansowej i nie dokonano sprawdzenia wiarygodności finansowej. Tym samym powierzenie spółce Twoje Zdrowie prowadzenie szpitala obarczone było wysokim ryzykiem, że nie wywiąże się z umowy zawartej z powiatem opatowskim".
Jednym z istotnych argumentów przeciwko dzierżawcy był fakt, iż po ponad roku obowiązywania umowy zainwestował w szpital aż ... 13 tys. zł! Mimo nazwania opatowskiego casusu najgorszą szpitalną prywatyzacją w kraju, inspektorzy nie stwierdzili jednak naruszenia prawa przy przetargu, dzięki czemu wszystko pozostało bez zmian.
Najbardziej dolegliwe okazały się jednak skutki społeczne. Szpital stracił zaufanie pacjentów - obiektywnie powiedzmy, że to nie tylko "zasługa" spółki Twoje Zdrowie - zaczęli odchodzić lekarze, a zespół niekorzystnych zjawisk przypieczętował NFZ, ograniczając kontrakt.
Powyższe przypadki widocznie zdopingowały dzierżawcę, który zdecydował się na ucieczkę do przodu. W ciągu roku wykończono i wyposażono nowe skrzydło szpitala, do którego przeniesiono oddziały ze starego szpitala, a w starym budynku uruchomiono poradnie specjalistyczne. W planach mówiło się też o uruchomieniu w placówce m.in. zakładu opiekuńczo-leczniczego, w którym mogłoby znaleźć pracę od 80 do ponad 100 osób.
Obecnie opatowski szpital dysponuje ponad stu łóżkami na pięciu oddziałach: wewnętrznym, chirurgicznym, chirurgii ogólnej i naczyniowej, ginekologiczno-położniczym, dziecięcym i noworodkowym. Placówka zatrudnia 230 osób i jest największym pracodawcą w mieście i jednym z największych w powiecie. Po oddaniu do użytku nowego skrzydła i przedstawieniu planów na przyszłość, na krótko zapanowała euforia, a w lokalnej prasie odtrąbiono zwycięstwo.
I kiedy wydawało się, że placówka może wyjść na prostą, okazało się, że raczej balansuje na równoważni, która przekształca się w równię pochyłą i szpital zaczął się pogrążać. Okazało się, że wykończenie i wyposażenie nowego skrzydła odbyło się cudzym kosztem, bowiem dzierżawca nie zapłacił wykonawcom łącznie około 20 mln zł. Zdesperowani wykonawcy poszli więc do sądu, który przyznał im rację, a potem sprawą zajęli się komornicy, zajmując wszystkie konta szpitala.
Listę długów dzierżawcy powiększają także zobowiązania za leki i materiały opatrunkowe, za sprzęt medyczny, wynagrodzenia pracowników oraz niezapłacone zobowiązania do ZUS, Urzędu Skarbowego, Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych oraz inne powinności. (...)
Jan Adam Borzęcki
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz