MARIAN RUZAMSKI (z lewej jego autoportret) - człowiek niebywałego talentu, który w międzywojennym Tarnobrzegu stworzył salon artystyczny, wirtuoz akwarelista, utrzymujący znajomość z Wyspiańskim, Malczewskim, Wyczółkowskim, jednocześnie ofiara dwóch totalitaryzmów - bolszewickiego i niemieckiego, po 70. latach od swej śmierci powraca do rodzinnego miasta. To jemu rok 2015 dedykuje tarnobrzeski samorząd.
- Słynny w świecie, a dziś zapomniany i dla wielu tarnobrzeżan zupełnie obcy - tak o artyście mówił podczas inauguracji roku Mariana Ruzamskiego historyk dr Tadeusz Zych, który z Tarnobrzeskim Towarzystwem Historycznym piętnaście lat temu wydał album poświęcony malarstwu M. Ruzamskiego. Był to też czas jego fascynacji tą nietuzinkową postacią, która miała ogromny wpływ na kształtowanie się życia kulturalno-literackiego Tarnobrzega przełomu XIX i XX wieku.
- Ruzamskiego "poznałem" 20 lat temu. Stała się rzecz niezwykła, bo to on zza grobu poprowadził mnie do ludzi niesamowitych, z którymi żył i był bardzo blisko związany. To dzięki nim poznałem historie, które mogłyby stać się scenariuszem dla niejednego filmu czy serialu. Jedną z nich jest również życiorys Mariana Ruzamskiego - wspominał T. Zych.
Choć M. Ruzamski urodził się w 1889 roku w Lipniku koło Bielska-Białej, już w 1903 roku jego ojciec, znany notariusz, przybył do Tarnobrzega i od tego roku rodzina związana jest z tym miastem. Wraz z rodzicami zamieszkał w Tarnobrzegu w domu na rogu ulic Kościuszki i Szkolnej, który zachował się do dziś.
Od dziecka przejawiał talent artystyczny, dlatego bez problemu dostał się na Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie. Do ASP trafił w latach kiedy tworzył Stanisław Wyspiański, Jacek Malczewski, który, tak naprawdę, ukształtował Ruzamskiego. Początkowo studiował w klasie Stanisława Dębickiego, a następnie u Leona Wyczółkowskiego i wspomnianego J. Malczewskiego. W czasie nauki w Krakowie, Ruzamski nie ograniczył się jedynie do poznawania malarstwa. Równolegle studiował również na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego, koncentrując się głównie na historii sztuki oraz prawie.
Studia malarskie skończył z wyróżnieniem, a zwycięstwo w konkursie organizowanym przez Towarzystwo Przyjaciół Sztuk Pięknych w Krakowie, na który wysłał portret olejny, umożliwiło mu wyjazd do Paryża. Tam w Luwrze kopiował samych mistrzów.
-Ta radość nie trwała długo, bo wybuchła I wojna światowa i malarz zmuszony był wrócić do Tarnobrzega. Można by rzecz, że z deszczu pod rynnę, bo znalazł się w mieście, kiedy weszli do niego Rosjanie. Stał się on ich zakładnikiem, a następnie więźniem - opowiadał T. Zych.
Całą pierwszą wojnę Ruzamski spędził w Rosji, na wschód od Charkowa, gdzie doznał załamania nerwowego. Nie przypuszczał wtedy, że przeżyje jeszcze jedną traumę - obóz w Auschwitz.
W ten sposób stał się ofiarą dwóch totalitaryzmów, w Rosji był światkiem rewolucji bolszewickiej, a zginął z rąk niemieckich nazistów.
- W Rosji przetrwał dzięki malowaniu. Swe prace, portrety chłopów, wymieniał na żywność. Ból sprawiało mu to, że ludzie mają upodobanie w bohomazach, dlatego ciągle tęsknił za prawdziwą sztuką. W 1918 wrócił do Tarnobrzega, ale nie pozostał w nim długo - mówił historyk. (...)
Monika Stojowska
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz