Rozmowa z ANDRZEJEM NOWAKIEM-ARCZEWSKIM, autorem książki "Zmiłuj się nad nami", która na przykładzie podsandomierskiego Klimontowa opowiada o przypadkach mordowania Żydów przez ich sąsiadów, Polaków. We wrześniu jako pierwsi opublikowaliśmy jej obszerny fragment.
Nie bałeś się rozdrapywać starych ran? Tego, że zaczniesz być traktowany jak drugi Gross?
- To nie jest kolejna książka o pogromach. To książka o mieszkańcach małej miejscowości, którzy zamykają się przed światem zewnętrznym. Każdy obcy człowiek, który pyta o przeszłość, uważany jest tu za podejrzanego, wrogiego, nieprzyjaznego. To książka o bardzo trudnych, skomplikowanych mechanizmach pamięci. To książka o naszej powierzchownej religijności, która wygląda tak, że ludzie wprawdzie uczestniczą w nabożeństwach, dziesięć przykazań mają na ustach, a robią swoje. Absolutnie nie występuję w roli drugiego Grossa. Nie tak widzę naszą historię.
- Dlaczego zająłeś się tym tematem?
- Chciałem pokazać naszą współczesność, nasze tu i teraz, a także swoje przemyślenia wynikające ze spotkań z ludźmi. Chciałem zanotować to, co widzę jako reporter, co obserwuję stykając się z najróżniejszymi sytuacjami. Mała miejscowość, taka jak Klimontów, niewielkie środowisko, okazały się idealne do takich rozważań.
- Czy wcześniej, zanim zacząłeś zbierać materiały do książki, zetknąłeś się z opowieściami o klimontowskich Żydach, którzy ginęli z rąk Polaków?
- O klimontowskich Żydach często słyszałem jako dziennikarz. Ot choćby wtedy, gdy przed laty pisałem do regionalnego pisma reportaż o matce, która utopiła dwoje swoich dzieci, zamieszczony później w mojej książce "Magdalena z mrocznej baśni". Znacznie więcej dochodziło do mnie, gdy przed kilku laty przygotowywałem do warszawskiego tygodnika duży materiał o Brunonie Jasieńskim. I zaręczam, nie były to przyjemne opowieści...
WIĘCEJ W NAJNOWSZYM WYDANIU "TYGODNIKA NADWIŚLAŃSKIEGO" LUB eTN.
Rozmawiał RAFAŁ STASZEWSKI
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz