Kilka osób z terenu powiatu sandomierskiego twierdzi, że zostało oszukanych przez jednego z sandomierskich kamieniarzy. Do momentu pobrania zaliczki na zamówione usługi wszystko było jak należy. Później jednak zaczynały się schody.
Fachowiec nie odbierał telefonów, przekładał terminy, narzekał na problemy finansowe. Teraz wszyscy nasi rozmówcy domagają się od niego zwrotu wpłaconych zaliczek. Część z nich powiadomiła o sprawie policję i skierowała pozwy do sądu. Chcą też ostrzec potencjalnych klientów kamieniarza. Niestety, z oczywistych względów, nie możemy podać danych przedsiębiorcy, ani nazwy firmy, którą prowadzi. Wystarczy jednak chyba krótki wywiad środowiskowy, by zorientować się, o kogo chodzi.
Na przykładzie naszych rozmówców trudno było się spodziewać, że sprawy potoczą się w takim kierunku. Kamieniarz z każdym z nich zawarł umowę na wykonanie nagrobka, od każdego pobrał zaliczkę, którą pokwitował. Mogła zastanawiać forma umowy, często sporządzana odręcznie na zwykłej kartce papieru, ale opatrzona podpisami i pieczęciami rzemieślnika. Dla naszych rozmówców to nie było jednak istotne. O sprawie powiadomiła nas pani Halina Korycińska z Ruszczy Płaszczyzny w gminie Łoniów. Spotykamy się z czworgiem klientów nieuczciwego kamieniarza. Dzięki pani Halinie nasi rozmówcy dowiedzieli się o sobie. Podejrzewają, że takich jak oni jest więcej, także spoza powiatu sandomierskiego.
Pani Halina zleciła sandomierskiemu kamieniarzowi wykonanie nowego nagrobka na grobie swoich bliskich na cmentarzu w Sulisławicach. Umowa z wykonawcą została spisana w marcu tego roku. Wynikało z niej, że prace mają zostać ukończone w przeciągu miesiąca. Usługa wraz z materiałem została wyceniona na 7 tys. zł, kobieta wypłaciła 1,5 tys. zł zaliczki.
- Dałam mu zaliczkę, bo uznałam to za normalną rzecz. Poza tym pokwitował odbiór pieniędzy. Minął termin wykonania nagrobka i nic. Dopiero w maju zięć przypadkiem zauważył, że jakieś prace były wykonane przy starym nagrobku. Jak to później zobaczyłam, to byłam przerażona. Poobijany nagrobek, niezabezpieczony, woda się lała do środka. We własnym zakresie trochę to zabezpieczyliśmy. Znajomi się pytali, co się stało z tym grobowcem. Serce się krajało, jak na to patrzyłam. Oczywiście nikt mnie nie powiadomił, że prace przy starym grobowcu zostały rozpoczęte. Jeździliśmy później do tego kamieniarza wiele razy, dzwoniliśmy, ale nie odbierał telefonów i dopiero po którejś kolejnej wizycie udało nam się go spotkać. Mówił, że miał dużo pracy, ale grobowiec zrobi. Przepraszał, prosił o wydłużenie terminu. Jednak później historia się powtarzała - opowiada pani Halina.
Ostatecznie kobieta wynajęła innego kamieniarza, który w ciągu kilku dni wykonał robotę. Pozostało jeszcze odzyskanie zaliczki. Okazało się, że z tym też są problemy, więc kobieta zgłosiła sprawę na policję i do prokuratury, a gdy ta odmówiła wszczęcia postępowanie, złożyła do sądu pozew cywilny, w którym domaga się zwrotu 1500 zł. (...)
Józef Żuk
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz