Kopalnia Siarki "Machów" wypłaci 300 tysięcy złotych odszkodowania rodzinie mężczyzny, który w 2011 roku zginął podczas prowadzenia prac rekultywacyjnych na pokopalnianym wyrobisku w Piasecznie. 11 maja 2011 roku do powstającego tam zbiornika wodnego obsunęła się skarpa o powierzchni około sześciu hektarów - około 600 tysięcy metrów sześciennych ziemi i piasku.
W efekcie linia brzegowa zbiornika przesunęła się o około 350 metrów, a poziom wody wzrósł o 56 centymetrów. Ziemia i piasek zepchnęły do wody pracujące poniżej spycharki, które formowały brzeg akwenu. Operatorowi jednej z nich w ostatniej chwili udało się uciec. Drugiemu, 55-letniemu Piotrowi Foremniakowi, nie udało się wydostać z maszyny. Ciała mężczyzny, ani spycharki, na której pracował, nie udało się nigdy odnaleźć.
Na miejscu tragedii stoi dziś krzyż oraz obelisk poświęcony jego pamięci. Prokuratura Rejonowa w Sandomierzu, która zajmował się sprawą, nie zdołała nikomu przypisać winy za to zdarzenie. Śledztwo zostało umorzone. Rodzina zmarłego wynajęła więc kancelarię prawną, która rozpoczęła starania o wypłatę odszkodowania.
Wojciech Wąsik, który od niespełna dwóch miesięcy pełni funkcję likwidatora kopalni, mówi, że rozmowy na ten temat prowadził już jego poprzednik Robert Niedbałowski. Nie przyniosły one jednak rezultatu.
- Po przeanalizowaniu sprawy podjąłem rozmowy z rodziną i jej pełnomocnikiem. Przedstawiłem propozycje ze strony kopalni, uznając zasadność roszczenia. Kwestią do uzgodnienia pozostała kwota - mówi W. Wąsik. - Ta sprawa leży na sumieniu kopalni. Mimo, że nie można nikomu przypisać winy za tą tragiczną sytuację, to mężczyzna zginął podczas pracy na rekultywowanym terenie.
W ramach zadośćuczynienia za doznaną krzywdę partnerka zmarłego mężczyzny oraz ich syn otrzymają po 100 tysięcy złotych. Kolejne sto tysięcy otrzymają jako odszkodowanie za znaczne pogorszenie sytuacji życiowej. Pieniądze będą wypłacone w trzech transzach - do końca kwietnia, do końca sierpnia i do końca listopada.
- Są to kwoty adekwatne do tych zasądzanych przez sądy powszechne na terenie województwa podkarpackiego - mówi Monika Żelaskiewicz-Pawełczyk, prawniczka z rzeszowskiej kancelarii, która w imieniu rodziny zmarłego mężczyzny podpisała ugodę z kopalnią.
Zarówno pełnomocnik rodziny, jak i kierownictwo kopalni, występowali wcześniej do ubezpieczyciela spółki o wypłatę odszkodowania. Bezskutecznie, bo firma ta uznała, że zdarzenie, w wyniku którego doszło do tragedii, nie mieści się w katalogu tych, na które opiewała podpisana z nią umowa. (...)
Rafał Nieckarz
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz