Zamknij

O literaturze i zwierzętach. Niezwykłe spotkanie w sandomierskiej bibliotece. Jednym z gości była podopieczna schroniska

07:14, 26.04.2024 . Aktualizacja: 08:10, 26.04.2024
Skomentuj Spotkanie "Sandomierskie psie serca" Spotkanie "Sandomierskie psie serca"

Niezwykłe spotkanie łączące literaturę z uwrażliwianiem sandomierzan na potrzeby zwierząt odbyło się w czwartek, 25 kwietnia, w Miejskiej Bibliotece Publicznej. Gośćmi wydarzenia byli: Andrzej Juliusz Sarwa, przedstawicielki Przytuliska na Wiśniowej oraz … Kluska, jego czworonożna podopieczna. Pisarz adoptował psa pochodzącego z sandomierskiego schroniska, a potem uczynił go bohaterem jednego ze swoich opowiadań. 

Przyczynkiem do zorganizowania wydarzenia był opublikowany w ostatnim czasie zbiór opowiadań „Azor” autorstwa mieszkającego w Sandomierzu pisarza. Zbiór ów, wydany nakładem Wydawnictwa „Armoryka”, zawiera wszystkie napisane przez niego dotychczas utwory o psach.

Andrzej Juliusz Sarwa przyznał, że nie byłoby tej książki i spotkania, gdyby nie jego miłość do zwierząt i chęć niesienia im pomocy. Jak zaznaczył, wiele z nich ma w życiu piekło, doświadcza krzywd.

– Z moją sympatią do psów związana jest ciekawa historia. Nienawidziłem ich, a one mnie, żaden pies nie pozwolił mi spokojnie przejść ulicą. Tak było przez wiele lat. Któregoś dnia podszedłem do psa, obcego, sięgającego mi do pasa. Pogłaskałem go, a on się do mnie przymilił. Odszedł, więcej go nie widziałem, ale od tamtej pory coś się zmieniło. Psy przestały mnie nienawidzić, a już się ich nie boję – opowiadał Andrzej Sarwa.

W domu pisarza mieszkają teraz: pies – leciwa Rudzia oraz dwa koty – Dyzma i Mruczek.  

Niektóre z utworów napisanych przez Andrzeja Juliusza Sarwę opowiadają o jego psach – Rudzi i Maluszku. Nieżyjący już Maluszek, uwieczniony na okładce książki „Barry”, pochodził z Przytuliska na Wiśniowej.

– Był to stary i chory piesek. Był bardzo mądry. Wystarczyło powiedzieć mu coś jeden raz, a wiedział, o co chodzi i zapamiętywał to. Był posłuszny i grzeczny. Żył u nas dwa lata i dziewięć miesięcy. To było dobre życie, jak w raju – wspominał Andrzej Juliusz Sarwa.

Monika Kowalska, prezeska Sandomierskiego Stowarzyszenia Przyjaciół Zwierząt, prowadzącego schronisko znalazła tego czworonoga w kępie nad Wisłą. Był wychudzony i zmarznięty, w kiepskim stanie zdrowotnym. – Był naszym seniorem. Wydawało nam się mało prawdopodobne, że ktoś może chcieć go adoptować. Okazało się, że Dziaduszek-Maluszek skradł serce pana Andrzeja, a potem trafił na okładkę jego książki – mówiła Monika Kowalska.

Szefowa stowarzyszenia podkreśliła, że spotkanie jest okazją do promowania świadomej adopcji zwierząt, również takich jak Maluszek. – Chcemy pokazać, że cudownie jest zaadoptować psa w wieku senioralnym. Nie ukrywamy, że ludzie chętniej wybierają młodsze psy, z którymi szybciej nawiązuje się kontakt. Nasz Dziaduszek jest jednak przykładem tego, że wiekowo posunięte zwierzę również może znaleźć wspaniały dom i wspaniałą rodzinę – powiedziała Monika Kowalska.

Katarzyna Midro, behawiorystka, instruktorka szkolenia psów, wolontariuszka Przytuliska na Wiśniowej zaznaczyła, że adopcja to bardzo odpowiedzialna decyzja, adoptować, ale i kupować, zwierzę trzeba w sposób mądry. Chcąc pokazać, jak wspaniałych podopiecznych ma sandomierskie schronisko, przyprowadziła Kluskę. Suczka trafiła do placówki trzy lata temu. – Był to pies żyjący dziko ze swoją córką i jej dziećmi w sadzie. Odławianie ich, niezwykłe trudne, trwało siedem godzin. Szczenięta miały wtedy kilka miesięcy, a ich pierwszy kontakt z człowiekiem, w trakcie tej akcji, był niestety mocno traumatyczny. Jedno z tych szczeniąt zostało adoptowane, dwa są jeszcze w schronisku. Są to psy, mimo intensywnej pracy z nimi, lękliwe. Dlatego znalezienie domu dla nich będzie dosyć trudne – mówiła pani Katarzyna.

Przyznała ona, że z Kluską ma więź szczególną. Wcześniej jednak, aby suczka mogła zaufać człowiekowi, trzeba było poświęcić jej dużo czasu i wiele pracy. – To był ponad miesiąc siedzenia z nią w kojcu. Teraz jest ona żywym dowodem na to, że dzięki cierpliwości, konsekwencji, ogromnemu szacunkowi dla zwierzęcia, postępowaniu w zgodzie z jego rytmem i tempem, można wiele osiągnąć. Bardzo się lubimy. Kluska jeździ ze mną choćby do przedszkoli na spotkania z dziećmi – mówiła Katarzyna Midro.

O schronisku i przebywających tam zwierzętach, o tym, jak przebiega proces adopcji, mówiła w czasie spotkania również Iwona Ciamaga, kierowniczka placówki. Wydarzenie było połączone ze zbiórką karmy dla jej podopiecznych.

Wojciech Dumin, dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej w Sandomierzu przyznał, że takiego spotkania w książnicy jeszcze nie było. – Prezentujemy opowiadania, czyli literaturę, a jednocześnie uwrażliwiamy mieszkańców Sandomierza na żywot czworonogów. Nie mieliśmy jeszcze takiego gościa honorowego jak Kluska. Cieszymy się, że biblioteka może wspierać akcje charytatywne, promując także działalność literacką naszych sandomierskich autorów – powiedział dyrektor Dumin.

Spotkanie zatytułowane „Sandomierskie psie serca” prowadziła jego pomysłodawczyni Sylwia Radzimowska-Zasuwa.  

[ZT][/ZT]

    

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%