Zamknij

Samotność "na wolności"

13:42, 13.06.2013 TN Aktualizacja: 15:54, 13.06.2013
Skomentuj

DOROTA wychowuje dwóch synów w wieku przedszkolnym. Od męża odeszła z powodu jego choroby alkoholowej i przemocy, którą stosował wobec rodziny. Odzyskała spokój, poczucie bezpieczeństwa. Przekonała się też, czym jest brak pracy i pomocy ze strony instytucji, których zadaniem jest wspieranie samotnych matek.

Kobieta przyszła do naszej redakcji z dziećmi. Chłopcy przysłuchiwali się rozmowie, od czasu do czasu wtrącając, że tatuś nazywał je bachorami, że nikt oprócz mamy nimi się nie interesuje. Dorota powiedziała, że jest na tyle zdesperowana, że chce opowiedzieć swoją historię na łamach pisma. Ma nadzieję, że ktoś wreszcie zechce ją wesprzeć.  - Trzy lata temu rozpadło się moje małżeństwo. Po tym jak byłam gnębiona, obrzucana najgorszymi wyzwiskami, zastraszana, poniżana, kompromitowana na wszelkie możliwe sposoby. Po rozwodzie chciano mi odebrać dzieci. Nie poddałam się i udowodniłam, że potrafię się nimi zaopiekować. Myślałam, że będzie żyło się nam lepiej, ale, niestety, myliłam się. Teraz państwo i jego chore ustawy utrudniają mi codzienność.

Po rozwodzie, przez 2,5 roku, z dziećmi mieszkała w rodzinnym domu na wsi, razem ze swoją mamą i braćmi. - Dusiłam się tam, a i moja rodzina nie była zadowolona z naszej obecności. Byłam bardzo ograniczona, bo bez auta ciężko się przecież dostać gdziekolwiek. Nie miałam żadnych perspektyw na znalezienie pracy. W grudniu ubiegłego roku były mąż nareszcie wyjechał z Tarnobrzega. Doszłam do wniosku, że muszę stanąć na nogi, wyprowadzić się od mamy,  by móc samodzielnie żyć. To była trudna decyzja, wiele argumentów było za i wiele też przeciw, ale postanowiłam spróbować. Przeprowadziłam się do Tarnobrzega, bo myślałam, że tu dzieci pójdą do przedszkola, a ja znajdę pracę - wspomina nasza rozmówczyni.

Dorota zamieszkała w wynajętym mieszkaniu. Niestety, właściciel nie zgodził się na zameldowanie rodziny, dlatego chłopców nie chciano przyjąć do żadnej placówki. - Urzędnicy -  prezydent Tarnobrzega i burmistrz Baranowa Sandomierskiego - potraktowali mnie w bardzo niemiły sposób. Nie wyrazili jakiejkolwiek chęci pomocy. Jedynym wyjściem okazała się możliwość zapisania dzieci do zerówki przy Szkole Podstawowej nr 10. Chłopcy rozpoczynają zajęcia o godzinie ósmej, kończą o 12. Pieszo pokonujemy ponad dwa kilometry w jedną stronę, bo nawet na bilety nie starcza mi pieniędzy. Dobrze, że chociaż w szkole dostają jakieś dodatki do obiadu. Wiedzą, że nie mogą prosić mnie o lody, soczki czy chrupki - płacze młoda matka.

W kwietniu Dorota miała podjąć zatrudnienie. Przeszkodą okazały się godziny pracy. -  Jestem z dziećmi zupełnie sama, nikt mi nie pomaga, nikt nie wspiera. Zaraz po przeprowadzce poszłam do MOPR-u. Dostałam jednorazowy zasiłek, który zresztą zostawiłam w aptece. Panią interesował tylko fakt, czy wywiązuję się z obowiązków jako samotna matka, czy nie zaniedbuję dzieci. Nikt nie jest w stanie zrozumieć, że jest mi ciężko, że nie mam za co żyć, że jedynym źródłem dochodu jest kilkaset złotych alimentów miesięcznie. Nie pojmuję, dlaczego większą pomoc otrzymują alkoholicy, a mnie nieustannie powtarza się, że jestem nieporadna i nie stać mnie na utrzymanie dzieci. Walczyłam o nie przez wiele lat, kurator stwierdził, że jestem dobrą matką. Teraz jakieś urzędasy straszą mnie, że mogę stracić moje skarby? Jakim prawem? Gdzie jest prawo samotnej matki, gdzie ta pomoc, którą państwo powinno zapewnić? - pyta zrozpaczona kobieta.

Dorota chętnie podjęłaby się jakiejkolwiek pracy, choć wielokrotnie już słyszała, że nie jest dyspozycyjna. Z maluchami żyje bardzo skromnie, nie ma pralki, porządnego łóżka dla nich, to na którym teraz śpią jest już bardzo zniszczone. Z całych sił stara się zaspokoić ich potrzeby. Chłopcy są zadbani, mają ładne ubranka, choć większość z nich to datki od ludzi. - Jesteśmy razem i staramy się o to, by nie przegrać życia. Najbardziej boli mnie brak zrozumienia i godnego traktowania. Są chwile, że  mam ochotę uciec z Polski, z państwa, które nie dba o byt samotnych matek. Chciałabym choć czasami kupić dzieciom zabawkę...

Czytelnicy, którzy zechcą pomóc Dorocie, proszeni są o kontakt z redakcją "TN".

MONIKA STOJOWSKA

(TN)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%