Pozostałości po zlikwidowanych grobach z cmentarza w Chobrzanach wywieziono jak nie przymierzając kupę gnoju. Ludzie są oburzeni, a policja twierdzi, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem.
Zaczęło się od tego, że wnuczek przyjechał na cmentarz w Chobrzanach na grób dziadka, a tu grobu nie ma, bo na miejscu dziadkowej mogiły jest wykop pod nowy grobowiec. A ponieważ nie udało się mu dowiedzieć, co stało się z grobem przodka, o sprawie zawiadomił sandomierską Komendę Powiatową Policji. Nie było to zresztą jedyne doniesienie na temat cmentarnych praktyk w Chobrzanach, bowiem w tejże sprawie sandomierskich policjantów fatygowały jeszcze trzy inne osoby, informując o dewastacji grobów oraz wywożeniu gruzu i ziemi na prywatną działkę w lesie.
Oburzenie było tym większe, że w wywiezionej ziemi znaleziono szczątki trumien oraz różaniec. Istniała zresztą obawa, że pod zwałami ziemi mogą znajdować się także ludzkie szczątki, ale nikt nie kwapił się z szukaniem. Tym bardziej że zawiadomiono policję, więc ona powinna zadbać o przeszukanie zawartości potajemnie przywiezionej ziemi.
Dzwoniący na policję domagali się domagali się wyjaśnienia sprawy, a przede wszystkim ustalenia, kto zezwolił na likwidację grobów i dlaczego pozostałości pochówku wywalono w tak obcesowy sposób. Przybyli na miejsce policjanci potwierdzili fakt wywiezienia ziemi ze zlikwidowanych grobów na leśną działkę stanowiącą własność jednego z mieszkańców Chobrzan. Kiedy ten oświadczył policji, że stało się tak za jego zgodą i wiedzą, stróże porządku uznali, że skoro nie nastąpiło złamanie prawa, nie mają już nic do roboty.
Gwoli zachowania obiektywizmu powiedzmy, że reagowali na wszystkie cztery interwencje, mimo iż dotyczyły tej samej sprawy. (...)
Jan Adam Borzęcki
Więcej w papierowym oraz elektronicznym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz