Zamknij

Jak doświadczenia przodków wpływają na nasze życie - dr Małgorzata Makowska o zagadkach psychogenealogii

13:00, 01.11.2022 TN
Skomentuj

Jesienny park, las, a może cmentarz ... takie spacery zdarzają nam się na przełomie października i listopada. Na drzewach szeleszczą liście smagane wiatrem i wymalowane słońcem w odcieniach żółtego, pomarańczowego, brązowego, choć część zachowała wyblakłą zieleń jak tęskne wspomnienie lata. W powietrzu unosi się zapach wilgotnej trawy, pomieszany z lekko kwaśną nutą zeschłych liści, które już spadły z drzewa. Idziesz, uśmiechasz się refleksyjnie i do głowy być może napływa myśl o drzewie, z którego wyrosłeś, którego jesteś gałęzią. A jeśli podczas jesiennego spaceru taka myśl nie zagościła w twoim umyśle, to zapraszam cię na chwilę refleksji w cieniu twojego rodzinnego drzewa.

Każdy z nas przecież wyrasta na poziomie biologicznym, jak i energetycznym z drzewa genealogicznego własnej rodziny, a w zasadzie ze splątania wielu drzew rodzin naszych przodków. Jedni znają dzieje tego drzewa mniej, inni bardziej, a są i tacy, którzy prawie nic nie wiedzą o swoich przodkach. Jednych to pasjonuje i czerpią z tej wiedzy siłę i naukę, drugich nie interesuje, bo nie chcą grzebać się w przeszłości. Warto zadać pytanie, czy przeszłość ma dla nas znaczenie? A może wystarczy się skupić na dniu obecnym i tym co będzie? Często słyszymy z wielu stron "żyj tu i teraz". Powiedziałabym, że to mądra taktyka, bo chwila obecna jest w naszym doczesnym życiu jedyną namacalną. Jednak czegoś tu brak i warto pokusić się o refleksję, że nasze "tu i teraz" z czegoś wyrosło, ma korzenie, że często energia naszego drzewa genealogicznego bardzo wspiera naszą "chwilę obecną". Bywa też i tak, że potrafi nas blokować i utrudniać płynny rozwój i realizację marzeń.

Jeśli poszukać odpowiedzi w tej kwestii, to okazuje się, że współczesna nauka potrafi wyjaśnić dlaczego nie tylko geny (a w zasadzie w niewielkim stopniu one), lecz przede wszystkim energia i unikalna chemia emocji naszych przodków, ich talenty, zdolności, nastawienie do życia, ale i traumy, lęki, nałogi dostajemy w swoistym spadku. I to, jak zbadano, cztery pokolenia wstecz sięgać może ten nieświadomy spadek.

Święty Augustyn napisał, że "Ci, co nas opuścili, nie są nieobecni, są pośród nas, choć pozostają niewidzialni." Dla jednych ludzi ta świadomość może być nadzieją i pocieszeniem, innych może przerażać. Nauka mówi jasno, że w chwili śmierci, energia porządkująca organizm i napędzająca życie opuszcza ciało. W szkole uczymy się, że energii nie da się zniszczyć, krąży ona we wszechświecie zmieniając formę. Podobnie zresztą z materią. Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz, mówi pismo. I w ten sam deseń nauka: atomy, z których budują się komórki naszego ciała są niezniszczalne, tylko odbywają swoistą wędrówkę w czasie i przestrzeni. Zatem każda część naszego materialnego istnienia odbędzie dalszą wędrówkę tylko już nie w formie naszego ciała, a energia poszybuje we wszechświat, jak to mówimy do nieba. Wniosek z takiej informacji jest prosty i tu warto otworzyć głowę ze zrozumieniem, że jeśli czegoś nie widzimy lub tego nie wiemy, to nie znaczy, że tego nie ma. I myślę, że takie podejście budzi nadzieję, że żyjemy wiecznie, tylko w innej formie zarówno materialnej, jak i energetycznej.

W Dniu Wszystkich Świętych czy Zadusznym palimy świeczki ku pamięci bliskich, a przecież ich energia żyje w energii naszej rodziny w różnych formach. Jako pamięć pola rodzinnego zwanego w biologii polem morfogenicznym, w przekazywanych układach genów oraz w substancjach chemicznych, które są nośnikiem emocji i informacji zapisanym na błonach naszych komórek i w ich wnętrzu. Po przodkach możemy odziedziczyć rzeczy cudowne, wspaniałe talenty, uzdolnienia czy pogodną naturę, ale także zachowania lękowe, skłonność do uzależnień, zaburzenia odżywiania czy wchodzenie w toksyczne relacje. I jak mówi nauka odbywa się to drogą dziedziczenia pozagenowego czyli epigenetycznie oraz przekazywanie informacji w energii pola rodzinnego i w biochemii błon komórkowych i cytoplazmy. Przecież żyją w nas komórki potomne naszych rodziców, ich rodziców, rodziców ich rodziców itd. Badaniem tych zjawisk zajmuje się m. in. psychogenealogia stworzona w latach 80tych przez profesor psychologii Anne Ancelin Schützenberger, która twierdzi, że w ten sposób objawia się dawna trauma, niedomknięta żałoba, dramaty, tajemnice i sprawy niezałatwione często od wielu pokoleń. A to, co zostało jedynie wyrażone w postaci niejasnych odczuć czy też dolegliwości, bez udziału naszej woli przechodzi w ukryciu na następne pokolenia i ma nad nami władzę. Psychogenealogia jest nauką i zarazem sztuką. Pomaga zrozumieć to, co w sferze psychiki przekazywane jest poprzez pokolenia. Dzięki psychogenealogii to dziedzictwo staje się dla nas bardziej dostępne, możemy z niego korzystać, a jeśli zajdzie potrzeba, zmienić. Psychogenealogia powstała na bazie psychologii klinicznej, w oparciu o psychoanalizę, rozszerzoną o więzy międzypokoleniowe z użyciem techniki socjopsychologicznej i genogramu przekształconego w geneosocjogram, czyli w drzewo genealogiczne ukazujące więzi między osobami i ważne fakty z ich życia.

Można by metaforycznie powiedzieć, że w szczęściu i nieszczęściu zawsze znajdziesz kawałek rodzinnych historii...tych opowiadanych i tych ukrytych. Zatem w świetle współczesnej nauki historia, którą dzielisz z rodziną, zaczyna się na długo przed Twoim poczęciem.

Powstaje kluczowe pytanie: Co zatem możemy zrobić dla naszych przodków i dla siebie? Odpowiedź wydaje się prosta - uczcić przodków w sobie, przecież żyją w naszych rysach twarzy, w uśmiechu, może w talentach, może w nastawieniu do ludzi, może w naszych lękach... Zapalając znicz możemy poczuć w sobie ich życie, podziękować za dar życia i pójść krok dalej - udoskonalić nasze drzewo rodzinne. Dzięki wolnej woli dokonać innych wyborów, by nasze życie było szczęśliwsze. I zawsze być wdzięcznymi za cudowne dary pochodzące z naszych rodzin. Zachęcam Cię Czytelniku, by może potropić historie rodzinne, zbudować drzewo genealogiczne, zobaczyć powiązania, zrozumieć i uszanować. Poznanie historii rodziny, i tych radosnych, i tych bolesnych niesie w sobie potencjał głębszego zrozumienia sensu życia i wybrania własnej drogi, by nasza gałąź wzmocniła rodzinne drzewo.

Zatem czując pod nogami szelest jesiennych liści, a w dłoniach niosąc znicz, poczujmy w powietrzu zapach historii, z której wyrośliśmy. Wówczas czcząc zmarłych, poczujemy ich obecność i być może smutek zastąpi głębsze zrozumienie sensu życia.

Małgorzata Makowska

(TN)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%