Po wczorajszej publikacji na forum tarnobrzeg.info o tym, że "jeden z tarnobrzeskich radnych został właśnie ważnym pracownikiem TTBS d.s. Jeziora" odebraliśmy dziś kilka telefonów w tej sprawie. Głównie z pytaniem "Czy to prawda, że radny Partyka został wiceprezesem TTBS" i czy to nie oznacza, że powinien w związku z tym stracić mandat.
O sprawę zapytaliśmy samego zainteresowanego. Ten potwierdza, że został zatrudniony w Tarnobrzeskim Towarzystwie Budownictwa Społecznego, które jest miejską spółką. Jedocześnie poinformował nas, że nie jest już szefem tarnobrzeskiego biura europosłanki Elżbiety Łukacijewskiej i zapowiedział swoje rozstanie z Platformą Obywatelską.
- Nie zajmuję żadnego kierowniczego stanowiska. Nie wiem, skąd biorą się takie informacje. Każdy, kto zna ustawę o samorządzie doskonale wie, że byłoby to niemożliwe. Gdyby zajął takie stanowisko, to automatycznie straciłbym mandat radnego. A bardzo sobie go cenię. Nie jestem pracownikiem fizycznym. Ale też nie szefuję nikomu - mówi Sławomir Partyka.
Czym więc się zajmuje? Jak tułaczy: jego zadaniem jest pilnowanie, aby nad jeziorem było czysto i wszystko działało, jak należy. Zaznacza, że jego czas pracy nie zamyka się w tradycyjnych ośmiu godzinach.
- Pracuję codziennie od godziny 5.30. Od samego rana jestem nad jeziorem. Dzień kończę o 21.30, kiedy zamykam toalety. Zależy mi na tym, żeby nad naszym jeziorem wszystko było dopięte na ostatni guzik. Dlatego zgłosiłem swoją chęć pracy w tym zakresie. Wiedziałem, że TTBS, który administruje tym terenem, potrzebuje osoby, która będzie się tym zajmować, będzie o to dbać - mówi Sławomir Partyka.
Od prezesa TTBS Łukasza Mędrykowskiego usłyszeliśmy natomiast, że dla S. Partyki nie stworzono w spółce żadnego dodatkowego stanowisko. Został przyjęty w miejsce innego pracownika, który jakiś czas temu zakończył pracę w firmie i także pracował nad jeziorem, wykonując podobne zadania.
S. Partyka pracuje w TTBS na umowę zlecenie, którą zawarto na dwa miesiące - lipiec i sierpień. Został zatrudniony jako "pomoc administracyjna". Jego wynagrodzenie to około 3400 zł brutto. A przynajmniej tak wczoraj usłyszeliśmy od radnego. Dzień po publikacji naszego tekstu Echo Dnia uzyskało jednak ze spółki informację, że jest to jednak wota wyższa, bo 3900 zł (i to netto, a więc "na rękę"), z czego 500 zł to "ryczałt na paliwo do prywatnego samochodu, którym radny dojeżdża nad jezioro". Według informacji dziennika inaczej nazywa się też jego stanowisko... Radny jest "analitykiem pracy".
Zapytaliśmy także, czy S. Partyka nie obawiał się, że zatrudnienie radnego w miejskiej spółce zostanie źle odebrane przez opinię publiczną. - Nie. Nie wydaje mi się, żeby to, że o 5 rano otwieram bramę bazy nad jeziorem i sprawdzam, czy są czyste worki na śmieci, i czy w toaletach wszystko działa, a o 21 wyrzucam śmieci i gaszę światło, mogło być tematem na aferę - odpowiedział.
Wandzia20:05, 07.07.2022
Czy jednym można więcej?
Masakra06:25, 08.07.2022
Masakra
ROMUALD06:49, 08.07.2022
Nauczycie i radny l dorabia sobie kible sprzątając nad jeziorem KTO W TE BAJKI WIERZY?????
Marek13:21, 08.07.2022
Typowa mucha gnojka...
Tarnobrzeżanin09:23, 08.07.2022
Ja też chcę być "babcią kolozetową", "woźnym Gerwazym", za taką kasę. Żadna praca nie hańbi. Hańbi lenistwo człowieka.Do leniwych nie należę :-).
0 0
A może by jakas osoba bezrobotna mogła by ta prace wykonywać A nie nauczyciel i pan radny dorabiający na prawo i lewo