Szefowe kuchni, woźni, sprzątaczki, pomoce nauczycieli z tarnobrzeskich szkół oraz przedszkoli sprzeciwiają się zbyt niskim zarobkom oraz brakowi podwyżek. O swych bolączkach, braku pieniędzy, perspektyw, a także oczekiwaniach mówili rozżaleni podczas spotkania z radnymi z Komisji Oświaty, Kultury i Sportu przy Radzie Miasta w Tarnobrzegu.
Po raz pierwszy w urzędzie miasta zebrała się tak liczna, bo ponad 50-osobowa grupa personelu pomocniczego, zatrudnionego w placówkach oświatowych na terenie miasta.
- Pracuję ponad trzydzieści lat, a zarabiam tyle samo, co nowozatrudniona, młoda osoba. Wszystko przez to, że dodatek stażowy wliczany jest do pensji w ten sposób, by zostało osiągnięte minimalne wynagrodzenie za pracę. "Na rękę" otrzymuję niecałe 1180 złotych, a przy korzystniejszym naliczaniu byłoby to około 1400 złotych. Dla mnie, a także obecnych tu koleżanek i kolegów to bardzo duża różnica - mówiła pani Małgorzata, pracownica przedszkola.
- Jesteśmy grupą zawodową od czarnej roboty, niedocenianą. Mówi się tylko o tym, że sprzątamy w przedszkolach, ale tak naprawdę to również myjemy dzieci, bawimy się z nimi, karmimy. Od kilku lat nie mamy podwyżek. Z nami pracują nauczyciele, dyrektorzy, którzy zarabiają znacznie lepiej od nas, i tym bardziej boli to, że nasze pensje naliczone są w niekorzystny dla nas sposób. Prawda jest bolesna, ale za nami żaden przełożony się nie stawi - dodała inna kobieta.
- Po czterdziestu latach pracy, po potrąceniu podatków i pozostałych składek zostaje mi 1360 złotych, zabrano mi dodatek dla starszej woźnej na cztery lata przed emeryturą. Pracowałam rzetelnie i uczciwie, a nawet nie dostałam żadnego pisma uzasadniającego taką decyzję. Któremuś z panów chętnie wręczyłabym łopatę do odśnieżania, może wtedy zrozumiałby, o co chodzi. Czy jakiś urzędnik pozwoliłby sobie na takie traktowanie? Bez nas ani szkoła, ani żadna instytucja by nie istniała! Nam się nic nie należy, bo jesteśmy z obsługi. Mamy pracować i nie odzywać się, a przecież też mamy rodziny, dzieci na studiach i chcemy godnie żyć! - denerwowała się woźna. - Prawda!- krzyczeli zebrani.
Przewodniczący komisji oświaty Stanisław Uziel podkreślał, że w sprawie płac personelu pomocniczego szkół i przedszkoli wielokrotnie monitowali u prezydenta radni. Przyznał, że dotychczas efektu nie było.
- Jestem całym sercem z tymi ludźmi, wielokrotnie zaczepiali mnie oni na ulicy i mówili o niesprawiedliwości, jaka ich dotyka. Niestety my jesteśmy radni-bezradni. Dziwię się, że na znak sprzeciwu nie przyniesiono tu chochli do nalewania zup... Z tym problemem trzeba coś zrobić, inaczej zastanowię się nad rezygnacją z funkcji przewodniczącego komisji. Akurat opiniujemy budżet i będę pierwszym radnym, który nie zgodzi się na przeznaczanie pieniędzy na sport - powiedział S. Uziel. (...)
Monika Stojowska
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz