Czytelnicy często dzwonią do nas w sprawie remontów dróg, przy których mieszkają. Zwykle narzekają, że nie mogą się na nie doczekać, albo, że prace prowadzone są inaczej niż sobie wyobrażali. Tym razem są zdziwieni, że ich ulica jest remontowana, chociaż nie ma takiej potrzeby...
- Chcecie zobaczyć coś kuriozalnego? Przyjedźcie na ulicę Polną. Właśnie zaczęli ją remontować. Zdzierają asfalt, a przecież zaledwie cztery lata temu go kładli. Jezdnia jest w bardzo dobrym stanie. To jest jakiś absurd. W mieście jest wiele dróg, które wymagają remontu, ale ta - nasza - na pewno się do nich nie zalicza. Czy urzędnikom nie szkoda pieniędzy? O co tutaj chodzi?- mówił pan Piotr, który w miniony czwartek zadzwonił do naszej redakcji.
Na miejscu okazało się, że pracownicy firmy Skanska faktycznie zdzierają asfalt i że faktycznie nie wygląda on źle. Dwoje mieszkańców ulicy Polnej, których zapytaliśmy o trwające prace, było ich rozpoczęciem równie zdziwionych, jak pan Piotr.
- Nie wiem o co chodzi. Może jakieś przekopy będą robić pod jezdnią? Może jakieś rury będą wymieniać? No ale wtedy pewnie informowaliby, że przez jakiś czas nie będzie gazu czy wody, a nic o tym nie słyszałem. A jak tylko nowy asfalt kładą, to faktycznie dziwne, bo ten stary był w dobrym stanie. Sam mogę pokazać kilka dróg w mieście, którym zdecydowanie bardziej przydałby się remont. Niech na przykład pojadą do Mokrzyszowa, na Zamkową - komentował jeden z naszych rozmówców.
O uzasadnienie niespodziewanego remontu ulicy Polnej poprosiliśmy Wojciecha Malickiego, dyrektora kancelarii prezydenta miasta. Przypomniał on, że w 2010 roku, w czasie powodzi, ulica ta znalazła się pod wodą. Może nie było jej bardzo dużo i nie utrzymywała się zbyt długo, ale jednak.
- Gdy woda opadła, sprawdzono jakie wyrządziła szkody. Uznano, że doszło do rozmycia podbudowy ulicy. Na tej podstawie podkarpacki Urząd Marszałkowski ocenił, że należy tę drogę odbudować i zakwalifikował do dofinansowania z funduszy na usuwanie skutków klęsk żywiołowych. Pewnych uszkodzeń nie widać gołym okiem. (...)
Rafał Nieckarz
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz