Jan Ambroziak z Kolonii Domoradzice to jedna z nielicznych już w naszym regionie osób, których wybuch wojny zastał w żołnierskim mundurze. Dla „Tygodnika Nadwiślańskiego” opowiedział swoje wspomnienia z tamtego okresu.
Urodził się 22 listopada 1916 roku. Jego ojciec, Michał, był rolnikiem, ale zajmował się także stolarką – fachem bardzo wówczas na wsi cenionym. Jan był środkowym z trójki rodzeństwa. Miał jeszcze dwie siostry.
Jesienią 1938 roku powołany został do służby wojskowej. Trafił do Staszowa. Od 1923 roku stacjonował tam 1 batalion 2 Pułku Piechoty Legionów.
– Uczono nas przede wszystkim obchodzenia się z bronią – wspomina – Ćwiczenia trwały do wiosny. W marcu skierowany zostałem na szkołę podoficerską do Czortkowa.
Czortków, leżący dziś na terenie Ukrainy, był w owym czasie polską placówką graniczną. Niewielkie, powiatowe miasteczko liczyło ok. 20 tysięcy mieszkańców. Znajdowała się tam siedziba dowództwa Brygady Korpusu Ochrony Pogranicza „Podole” i macierzysty garnizon Korpusu Ochrony Pogranicza „Czortków”. Szefem brygady do lipca 1938 roku był gen. Stefan Grot-Rowecki, a jego następcą został płk. Boleslaw Ostrowski.
– Warunki mieliśmy bardzo dobre – opowiada Jan Ambroziak – Przyzwoite zakwaterowanie, umundurowane i wyżywienie. Podstawą jadłospisu była wołowina. Uboju bydła dokonywano na miejscu. Kości wyrzucane były potem do specjalnego dołu koło wartowni. Którejś nocy pełniący wartę żołnierz usłyszał dochodzący od tamtej strony szmer. Zrepetował broń i kilka razy spytał kto idzie? Gdy nie padła żadna odpowiedź wystrzelił. Cała jednostka stanęła na nogi. Wybiegliśmy z pokoi. Karabiny stały na korytarzu. Każdy po ciemku był w stanie błyskawicznie odszukać swoją broń. Alarm okazał się fałszywy. W dole z odpadkami leżał zastrzelony wielki pies. Dowództwo doceniło jednak czujność wartownika. Dostał 14 dni urlopu.
Wybuchła wojna. W Czortkowie zaczęły się gorączkowe przygotowania do wyjazdu na zachód.
– Zgromadzili nas na stacji kolejowej – wspomina pan Jan – Po drodze mijaliśmy wsie i miasteczka. Wszędzie widać było poruszenie i niepokój. Dotarliśmy do Końskich koło Kielc i tam nasza podróż się skończyła. Trafiliśmy na silne bombardowanie.
Niemieckie samoloty już w pierwszych dniach września kilkakrotnie dały się we znaki mieszkańcom Końskich. W czasie nalotów zginęło wielu cywilów.
– Widok był koszmarny – opowiada J. Ambroziak – My również mieliśmy masę rannych. Jeden oficer błagał, żeby go dobić, ale nikt nie chciał tego zrobić. Poszkodowanych złożyliśmy w stodole. Niedługo potem przyszli Niemcy. Zajrzeli do tej stodoły i wypytywali leżących o stopnie wojskowe. Ktoś przyznał się, że jest kapralem. Zabrali go i zastrzelili. Szeregowych żołnierzy nie ruszali. Razem z kolegą postanowiliśmy założyć cywilne ubrania i przedzierać się do Warszawy. Miałem rower i wojskową mapę. Droga na stolicę pełna była ludzi. Ogromny chaos. Wszędzie widać zniszczenia. Nocą w szprychy roweru zaplątały mi się leżące na ziemi druty. Po ciemku ciężko było je wyciągnąć. Chcąc nie chcą rower trzeba było zostawić. Dotarliśmy do Radomia. Tu też gorączka, niepokój, naloty. Decydujemy: zamiast na Warszawę, trzeba spróbować przedrzeć się do domu. Kolega był spod Sandomierza, ja mieszkałem pod Bogorią. Jakimś cudem udało nam się wrócić. Zaraz potem zaczęły się organizować pierwsze oddziały partyzanckie. Ja ćwiczyłem grupę prawie 200 osób. Głównie byli to mieszkańcy Konar i Kujaw. Broni było trochę, ale z amunicją bardzo cienko, a każdy chciał chociaż raz wystrzelić, żeby zobaczyć jak to jest.
W lipcu 1944 roku sforsowały linie Wisły pierwsze oddziały Armii Czerwonej. Razem z wojskiem pojawiło się również NKWD.
– Wiedzieliśmy już wszyscy dobrze co znaczy Katyń – mówi pan Jan – Co rusz słychać było o aresztowaniach ludzi, którzy mieli związki z konspiracją. Wiedziałem, że w niedalekiej Małej Wsi zatrzymano majora Wiktorowskiego (dowódcę 2 Pułku Piechoty Legionów AK). Zginął potem w niewyjaśnionych okolicznościach. Starałem się, zawsze wtedy gdy zjawiali się w okolicy Rosjanie lub UB być nieobecny w domu. Wiele osób robiło podobnie.
Jan Ambroziak ma dziś 93 lata. W czerwcu 2007 roku awansowany został do stopnia podporucznika Wojska Polskiego.
Tekst został opublikowany na łamach "TN" we wrześniu 2009 roku.
[ZT]206234[/ZT]
wojto09:57, 01.09.2024
1 0
chwala bohaterom 09:57, 01.09.2024