Może sprawiła to atmosfera pojednania z Ukrainą, może niewiara w grozę literackiej narracji, ale kiedy w 2006 r. Stanisław Srokowski opublikował tom opowiadań kresowych pt. "Nienawiść", nie stały się one powodem ogólnonarodowej dyskusji o zbrodniach ukraińskich nacjonalistów. W końcu sięgnął po nie reżyser Wojciech Smarzowski. Dopiero wtedy Wołyń zapłonął po raz drugi...
W jednym z pierwszych opowiadań z tomu "Nienawiść" autor opisuje widziane oczami dziecka relacje sąsiedzkie w rodzinnej polsko-ukraińsko-żydowskiej wiosce kresowej po wejściu Niemców: "Powietrze już gęstniało, już ludzie mijali się w inny sposób niż dawniej. (...) Czuło się, jakby światło zgasło, a w duszach mrok zapadł. A i w powietrzu lęk się wytwarzał, jakby trucizna szła wolno przez świat i niewidzialnie umysły zatruwała, serca i wiarę. Wtedy właśnie to się stało"... (pen)
WIĘCEJ W NAJNOWSZYM WYDANIU "TYGODNIKA NADWIŚLAŃSKIEGO" LUB eTN.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz