Agregaty prądotwórcze, które jeszcze do niedawna były wykorzystywane w Szpitalu Specjalistycznym Ducha Świętego w Sandomierzu, pojechały w poniedziałek do Muzeum Wojska Polskiego. Muzealników zainteresowały przede wszystkim silniki, takie same napędzały bowiem czołgi. Silnik zapasowy do tych urządzeń zostanie najprawdopodobniej zamontowany w którymś z zrekonstruowanych pojazdów.
Agregaty używane przez lata w sandomierskiej lecznicy pochodzą z 1970 roku. Szpitalowi, który niedawno zakupił nowe urządzenia, te leciwe nie były już potrzebne. Dlatego dyrekcja i władze powiatu wyszły z inicjatywą, aby przekazać je muzeum.
- Jestem regionalistą. Interesuję się historią i wiem, że takie elementy są cenne dla zachowania polskiej tożsamości i historii oraz dla wojskowości. Szkoda byłoby, gdyby agregaty trafiły na złom lub do prywatnego kolekcjonera. Stąd pomysł, aby przekazać je muzeum, które takim sprzętem zajmie się w odpowiedni sposób - powiedział Jerzy Kuliński, zastępca dyrektora sandomierskiego szpitala.
Jak wyjaśnił Jan Konopka, adiunkt w Muzeum Polskiej Techniki Wojskowej Muzeum Wojska Polskiego, zainteresowanie tej instytucji szpitalnym sprzętem jest nieprzypadkowe. Zawiera on bowiem elementy wojskowe. - Chodzi konkretnie o silniki, które mają oznaczenie W2. Zakłady Mechaniczne Wola, które były producentem zespołów prądotwórczych, używały silników czołgowych do napędu tychże urządzeń - tłumaczył Jan Konopka.
W warszawskiej placówce znajdują się już dwa tego typu agregaty. Nie wiadomo na razie, w jaki sposób zostaną ostatecznie wykorzystane te sandomierskie. Decyzję w tej sprawie podejmą muzealnicy zajmujący się konserwacją.
- Nie ulega wątpliwości, że silnik zapasowy do agregatów zostanie zamontowany w którymś z czołgów, które w tej chwili są poddawane renowacji. Oczywiście konieczne będą zmiany, ponieważ w obecnej wersji jest on przystosowany do napędu zespołów prądotwórczych. Trzeba będzie zamontować inne kolektory, inny osprzęt, inne oprzyrządowanie. Będzie to oczywiście wymagało pracy - przyznał przedstawiciel muzeum.
Jeden przekazany agregat waży trzy i pół tony, a drugi, większy - cztery, silnik natomiast - 1,2 tony. Do transportu sprzętu udało się zaangażować wojsko.
Więcej na ten temat w "Tygodniku Nadwiślańskim".
0 0
Podziwiam wszelakich pasjonatów. Złote rączki się znajdą i wykorzystają silnik jak należy.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu tyna.info.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz