Zamknij

Leśny krzyż w płomieniach. Co stało się na uroczysku koło Zaklikowa niedaleko Stalowej Woli?

Piotr WelanykPiotr Welanyk 16:14, 04.05.2025 Aktualizacja: 16:19, 04.05.2025
Skomentuj

Nieprawdopodobna historia wydarzyła się 2 maja w gminie Zaklików w powiecie stalowowolskim. Na uroczysku przy stawach hodowlanych w kompleksie leśnym pomiędzy Zaklikowem, a Lipą, w ogniu stanął wysoki krzyż umieszczony przy leśnej kapliczce.

[FOTORELACJA]9322[/FOTORELACJA]

„O godzinie 16:21 nasza jednostka została zadysponowana przez Stanowisko Kierowania PSP w Stalowej Woli do pożaru krzyża znajdującego się przy kapliczce w lesie, nieopodal stawów hodowlanych. Po przybyciu na miejsce zdarzenia zastaliśmy płonący drewniany krzyż, przy którym znajdowała się drewniana kapliczka. Działania straży polegały na zabezpieczeniu miejsca zdarzenia oraz szybkim podaniu jednego prądu wody w natarciu na palący się krzyż. Dzięki sprawnej interwencji pożar nie rozprzestrzenił się na otaczający las ani nie uszkodził kapliczki” – napisali na swoim profilu w mediach społecznościowych strażacy – ochotnicy z Zaklikowa.

Szybka akcja druhów z OSP w Zaklikowie zapobiegła też zniszczeniu krzyża. Jednak fakt, że ten religijny symbol stanął w ogniu i to w miejscu umieszczenia figury Chrystusa, zbulwersował nie tylko lokalną społeczność. „Newsa” o profanacji podała m.in. TV Republika. Okazuje się jednak, że prawda o zdarzeniu przy leśnej kapliczce jest inna, niżby się to mogło wydawać.

Pod postem zamieszczonym na FB przez strażaków z OSP Zaklików, relacjonującym akcję gaśniczą, rozgorzała żywa dyskusja. Wiele osób nie mogło uwierzyć, że ktoś mógł podpalić krzyż, pojawiły się głosy oburzenia na taki akt profanacji. Jednak pełna lektura wątku przynosi zaskakujące wyjaśnienie całej historii..

Jako pierwsza światło na sprawę rzuciła internautka, która feralnego dnia robiła w okolicy przyrodnicze zdjęcia. To ona zauważyła, że z krzyżem dzieje się coś złego i ona natychmiast powiadomiła straż pożarną.

„Nikt go nie podpalił, był smolny i w ten sam dzień konserwowany, a że było gorąco to się zaczął dymić, a później palić. Ja wezwałam straż, bo tam byłam, bo fotografuję przyrodę” – napisała internautka i zamieściła zdjęcie krzyża, gdy już pojawił się na nim dym, a jeszcze nie było widać płomieni.

Niedługo później w dyskusji pojawił się kolejny wpis, wyjaśniający najprawdopodobniej definitywnie sprawę.

„Prawda o gorejącym krzyżu. Zrozumiałe jest oburzenie osób, które – nie znając pełnego kontekstu – zareagowały na widok dymiącego krzyża. Warto jednak podkreślić, że w dniu wczorajszym trwały prace renowacyjne prowadzone przez osoby od lat zaangażowane w opiekę nad tymi obiektami sakralnymi. Opalanie drewna to jedna z tradycyjnych metod konserwacji – tego dnia obejmowało ono nie tylko wspomniany krzyż, ale także inne krzyże w Zaklikowie, dwie kapliczki, oczyszczenie pomnika i gruntowne porządkowanie cmentarzyka na Irenie.

Krzyż, wykonany z żywicznego drewna, podczas renowacji był nieustannie polewany wodą, a po zakończeniu prac został obficie zalany w celu zabezpieczenia i był monitorowany. Pomimo tego, po około trzech godzinach doszło do ponownego pojawienia się płomieni – sytuacja została jednak szybko zauważona i była pod kontrolą, ponieważ obiekt cały czas znajdował się pod okresową obserwacją.

Zdarzenie to zostało dostrzeżone również przez osobę postronną, która – kierując się troską – zgłosiła je służbom. Dziękujemy za tę reakcję” – napisał najwyraźniej doskonale zorientowany w temacie mieszkaniec Zaklikowa.

Fot. FB OSP Zaklików

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%