EWELINA RĘBISZ włącza ulubioną piosenkę swojej ośmioletniej córki KASI (na zdjęciu). Dziewczynka sięga po jedwabną chustę, zamyka oczy, unosi rączki i całą sobą oddaje się muzyce. Wykonuje płynne obroty, wiruje razem z błękitną chustą, szepcząc słowa utworu. Jej taniec jest niezwykły, bo Kasia wykonuje go na wózku, na którym porusza się od trzeciego roku życia.
Historia Kasi Rębisz i jej mamy Eweliny dowodzi, jak cudowną moc uzdrawiającą może mieć macierzyńska miłość. Ta rodzina cudu doświadczyła już kilkakrotnie... Osoby, które znają Kasię, mówią że to "szczebiotka", taki dobry duszek. Właśnie ukończyła pierwszą klasę w Szkole Podstawowej w Woli Rusinowskiej, w gminie Majdan Królewski, choć kiedy przyszła na świat, lekarze nie dawali jej szans na przeżycie.
- Kasię urodziłam w szpitalu w Rzeszowie. Pierwsza diagnoza, jaką usłyszałam od lekarzy, brzmiała: wodogłowie. Potem okazało się, że córeczka ma rozszczep kręgosłupa i będzie musiała przejść operację. Pierwsze godziny po narodzinach były dramatyczną walką o jej życie. Pani doktor poinformowała mnie i męża, że Kasia najprawdopodobniej nie przeżyje. Kolejny specjalista tłumaczył, że nawet jeśli przeżyje, to nie będzie chodzić, mówić, słyszeć. Zapytał mnie, czy mam rośliny w domu. Odpowiedziałam, że mam, ale nie rozumiem, co roślina ma wspólnego z moim dzieckiem. Kolejne pytanie, jakie usłyszałam, brzmiało: czy zabierze ją pani do domu, czy odda do zakładu? Wydusiłam wtedy z siebie, że zabieram córeczkę do domu - wspomina Ewelina. (...)
Monika Stojowska
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz