Pierwszy raz protest w sprawie wyborów na wójta gminy Jeżowe był rozpatrywany w czerwcu ub. roku. W drugiej turze wyborów o fotel wójta walczyli dotychczasowy włodarz Marek Stępak i pretendujący do tego fotela Kazimierz Bujak. Po podliczeniu głosów okazało się, że na walczącego o reelekcję samorządowca zagłosowało 2159 wyborców, zaś na jego kontrkandydata oddały głos 2127 osoby – różnica wyniosła zaledwie 32 głosy.
Przegrany kandydat podniósł w proteście, że pomiędzy I, a II turą, na terenie gminy dopisano do spisów wyborców 55 osób. Według skarżącego, w dokumentach wyborczych znalazło się uzasadnienie tylko 14 wniosków o dopisanie. Udział nieuprawnionych, zdaniem K. Bujaka, osób miał mieć wpływ na wybory i stanowił, zdaniem wnioskodawcy, przestępstwo przeciwko wyborom. W sprzeciwie znalazły się też zarzuty nieprawidłowości przy liczeniu głosów i utrudniania prowadzenia kampanii K. Bujaka przed samymi wyborami.
Sąd Okręgowy w Tarnobrzegu po zbadaniu protestu, zdecydował o jego odrzuceniu. Kazimierz Bujak od razu zapowiedział odwołanie się do sądu wyższej instancji. Sprawa trafiła do Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie, który w wątku dotyczącym spisów wyborców dopatrzył się uchybień formalnych i nakazał jego ponowne sprawdzenie.
W czwartek, 6 lutego, tarnobrzeski sąd ponownie zajął się sprawą protestu. Pełnomocnik Kazimierza Bujaka, radca prawny Andrzej Ożóg, podnosił, że do spisu wyborców dopisano pomiędzy I, a II turą m.in. osoby obłożnie chore przebywające w ośrodkach opiekuńczych i szpitalach poza gminą, osadzonych w zakładach karnych, ludzi przebywających poza granicami Polski (w tym człowieka odsiadującego karę pozbawienia wolności w Wielkiej Brytanii), a także gminnych urzędników i członków ich rodzin mieszkających na stałe poza gminą Jeżowe.
Wyjaśnienia w sprawie spisu wyborców i 55 osób, które dopisano do nich, składała urzędniczka odpowiedzialna za to w Urzędzie Gminy w Jeżowem. Jak wyjaśniła, były to m.in. osoby, które ukończyły w międzyczasie 18 lat, osoby, które w tym okresie zameldowały się na terenie gminy dopełniając wszelkich formalności, ale też 29 osób, co do których nie było w gminnej dokumentacji śladu po wnioskach o dopisanie do spisu.
Urzędniczka tłumaczyła, że zostały one dopisane do spisu „z automatu”, na co na szczeblu gminy nikt nie miał wpływu. Wzięło się to z przepisów kodeksu wyborczego, które osoby np. przebywające w ośrodkach opieki, więzieniach, itd. w pierwszej turze wyborów przypisuje do obwodów, w których się znajdują faktycznie, ale w drugiej turze system umieszcza je w ich macierzystych okręgach.
Na sali rozpraw nie rozstrzygnięto wątpliwości dotyczących osób, które od dawna przebywają poza granicami Polski, a również znalazły się w spisach wyborców. Jak w kuluarach tłumaczyły gminne urzędniczki dziennikarzom, tu działa podobna zasada – jeżeli ktoś kiedykolwiek np. zarejestrował się do głosowania poza Polską, w I turze wyborów samorządowych jest przypisany do tamtego obwodu. W II turze jednak, podobnie jak osoby z obwodów zamkniętych w Polsce, jest automatycznie przypisywany do obwodu zgodnego z zameldowaniem.
Sąd, który protest rozpatrywał w trzyosobowym składzie, uznał, że na etapie sporządzania spisów wyborców istotnie mogło dojść do nieprawidłowości. Jednak stosując prostą matematykę, wyprowadził wniosek, że nie miały one wpływu na ostateczny wynik wyborów.
– Spośród tych 55 osób, głos oddało, czyli w ogóle zagłosowało, 28 osób. Wszystkie pozostałe osoby, wskazane z imienia i nazwiska, nie wzięły udziału w głosowaniu. Biorąc więc pod uwagę, że tych osób było 28, a różnica głosów między kontrkandydatami wynosiła 32, to uchybienia, jakie dotyczyły sporządzenia spisu wyborców, o których była mowa właśnie w tej sprawie, nie miały wpływu na wynik wyboru – stwierdziła sędzia sądu okręgowego Joanna Lewczyńska i po raz drugi odrzuciła protest Kazimierza Bujaka.
Kandydat, a także jego radca prawny zapowiedzieli, że nie poddają się i po raz kolejny będą składać zażalenie na rozstrzygnięcie Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz