Zamknij

Tymi trunkami zachwycała się Europa. Produkowała je tarnobrzeska fabryka Wódek i Likierów hrabiego Tarnowskiego [REPORTAŻ]

14:02, 26.12.2023 . Aktualizacja: 17:57, 26.12.2023
Skomentuj

Dziś Tarnobrzeg kojarzy się z siarką i zagłębiem siarkowym. Tymczasem w przeszłości znakiem rozpoznawczym miasta były wykwintne alkohole. Działała tu Parowa Fabryka Prawdziwych Żytnich Wódek i Likierów Zdzisława hr. Tarnowskiego z Dzikowa – zakład, którego wyroby były słynne w całej Europie.

Tarnowscy produkowali alkohol od wieków, wykorzystując do tego gorzelnie istniejące w ich dobrach. W archiwach zachowały się m.in. dokumenty potwierdzające dostawy „okowity” dla wojsk Księstwa Warszawskiego walczących w rejonie Tarnobrzega i Gorzyc w 1809 r. Z czasem w dobrach Tarnowskich zaczęto przymierzać się do wytwarzania trunków z wyższej półki. Zdecydował się na to Jan Zdzisław hr. Tarnowski, zakładając na początku XX wieku Fabrykę Prawdziwych Żytnich Wódek i Likierów.

[FOTORELACJA]5504[/FOTORELACJA]

Zakład zlokalizowano na terenie folwarku Wymysłów. Należąca do „Pana na Dzikowie” wytwórnia szybko zdobyła znakomitą renomę. Stało się tak, bowiem Jan Zdzisław hr. Tarnowski podszedł do produkcji alkoholi niczym rasowy biznesmen. Sprowadził do swojej fabryki doświadczonych fachowców i aparaturę, zainwestował też w zdobycie sprawdzonych receptur.

Trunki z Dzikowa w szybkim tempie trafiły na rynki najpierw Austro-Węgier, a potem Włoch i Szwajcarii. Okazały się przebojem – koneserzy alkoholi podkreślali walory smakowe wódek, winiaków i jarzębiaków z Dzikowa. Wokół Tarnobrzega rozbudowano sieć gorzelni dostarczających spirytus do rafinerii spirytusu na tzw. Wymysłowie, która zaopatrywała fabrykę wódek. Ekspansja na kolejne rynki zagraniczne wydawała się kwestią czasu, jednak ambitne plany Tarnowskiego przekreślił wybuch I wojny światowej.

KOSZMAR W OPARACH ALKOHOLU

Zgromadzenie wokół Tarnobrzega sieci gorzelni, a w samym mieście rafinerii spirytusu, fabryki wódek i potężnych zapasów alkoholi oraz spirytusu, okazało się fatalne w skutkach, gdy miasto zajęli jesienią 1914 roku Rosjanie. Nieograniczony dostęp do alkoholu sprawił, że Tarnobrzeg stał się areną barbarzyńskich wydarzeń.

17 września Michał Marczak, bibliotekarz i archiwista dzikowski zanotował w swoim „Diaryuszu”: „Pijany sołdat robi się prawdziwym zwierzem. Właśnie pijani zrabowanym spirytusem w gorzelni wielowiejskiej puścili ją dziś rano z dymem”. Wspomniał też o postrzeleniu kierownika gorzelni wymysłowskiej, który nie pozwalał wtargnąć sołdatom do pomieszczenia z kadziami spirytusu.

[BANER]0[/BANER]

Następnego dnia z dymem poszedł tarnobrzeski ratusz, mieszczący w piwnicach skład alkoholi i spirytualiów. Tu akurat zawinili nie Rosjanie, tylko tarnobrzeska młodzież. „W rynku wybuchł szalony pożar. Wyrostki wdarli się do piwnic pod parterowym, murowanym ratuszem, dorwali się do zapasów spirytusu, który się zapalił. Budynek stanął momentalnie w ogniu, o gaszeniu nie było mowy, bo powstało prawdziwe piekło” – zanotował M. Marczak.

Później było dużo gorzej. Pijani żołnierze rosyjscy dopuszczali się okrucieństw nie do opisania, oficerowie utracili kontrolę nad podkomendnymi. 20 września 1914 w mieście rozpoczął się koszmar. „Żołnierze zaczęli na Podłężu gwałcić kobiety i dziewczęta na oczach mężów i dzieci; na mniejszą skalę to samo dzieje się w mieście. Wymieniają nazwisko 15-letniego dziewczęcia, którą 7 sołdatów w przeciągu jednej godziny gwałciło. Biedactwo leży nieprzytomne i nie wiadomo, czy żyć będzie. Do szpitala powszechnego przywieziono z okolicy kobietę ciężarną, którą sołdaci opadli w polu, wetknęli jej do pochwy ostry patyk i przebili niemal dojrzały płód. Z okien drugiego piętra słyszała służba ryki rozbestwionego żołdactwa na Podłężu mieszające się z krzykiem kobiet i dzieci” – notował przerażony M. Marczak.

Próby powstrzymania fali gwałtów i zbrodni przez oficerów rosyjskich spełzły na niczym. Pijane wojsko zwróciło się przeciwko nim. W końcu rosyjskie dowództwo uznało, że jedynym wyjściem jest zniszczenie zapasów alkoholu w mieście.

„23 września 1914 (środa). Rano pojechałem z p. Laskowskim w asyście kilkunastu Kozaków do rafinerii dla zniszczenia tamże reszty spirytusu celem zapobieżenia dalszym ekscesom żołdactwa. Istotnie z żalem się wypadało patrzeć na wylewanie do przydrożnych rowów 70 hektolitrów spirytusu. Żeby potoki tego płynu uczynić niezdatnymi do użytku, robotnicy wylali kilkadziesiąt litrów karbolu i skierowali ponadto gnojówkę z obory do rowów. Nie pomogło to na chciwość sołdatów. Biegli na wyścigi by dopaść płynący spirytus, nie dość jeszcze zanieczyszczony, kładli się do rowów i żłopali jak psy, inni napełniali nim manierki i czapkami czerpali.” – zapisał M. Marczak. Zniszczenie spirytusu dało efekt – gwałty i zbrodnie skończyły się z dnia na dzień.

W 1915 roku wycofujący się z tego terenu Rosjanie zdemontowali miedzianą aparaturę Fabryki Prawdziwych Żytnich Wódek i Likierów i wywieźli ją do Rosji.

[BANER]0[/BANER]

WZLOTY I UPADKI

Po zakończeniu wojny Tarnowscy odtworzyli sieć gorzelni i ponownie uruchomili fabrykę alkoholi. Wyposażyli ją w najlepszą, francuską aparaturę i wznowili produkcję. Zastosowali też pewien sprytny manewr biznesowy. W międzywojennej Polsce ponad 90 procent spirytusu było produkowane z ziemniaków. Tarnowscy poszli inną drogą – wyrabiali spirytus wyłącznie z żyta, dzięki czemu mieli praktycznie monopol na ten rodzaj alkoholu, a do tego płacili niższe podatki.

Trunki z Fabryki Prawdziwych Żytnich Wódek i Likierów Zdzisława hr. Tarnowskiego z Dzikowa szybko zostały docenione i to na skalę daleko wykraczającą poza Polskę. Wytwory tarnobrzeskiej fabryki zdobywały złote medale na najbardziej prestiżowych w Europie Targach Spożywczych, m.in. w Paryżu, Brukseli. Doceniono je także w Polsce (złoty medal na Targach Spożywczych we Lwowie, honorowy dyplom Powszechnej Wystawy Krajowej w Poznaniu). Potwierdzeniem wysokiego uznania i jakości owych produktów były sklepy firmowe mieszczące się w prestiżowych lokalizacjach we Lwowie i w Warszawie. Trunki z fabryki Tarnowskich trafiły także na polskie transatlantyki pływające z Gdyni do Ameryki.

W Tarnobrzegu produkowano całą gamę alkoholi: Prawdziwą Żytniówkę, Koniak Żytni, Wiśniak, Tarniak, Krupnik Polski, Starkę, Jarzębiak na francuskim koniaku, gin na sposób angielski, a także cała paletę likierów – Krem de Mocca, Krem de Cacao i Kirasow. W latach 30. rocznie produkowano ponad 100 tys. litrów przeróżnych trunków. Tuż przed wybuchem II wojny światowej istniały zaawansowane plany wejścia z luksusowymi alkoholami z Tarnobrzega na rynek amerykański. Przygotowano nawet barwne foldery reklamowe, projekty nowych etykiet, itd. Niestety, wybuch wojny przekreślił te plany.

W czasie wojny produkcję alkoholu w fabryce kontynuowano, ale cała produkcja była zabierana przez Niemców. Fabryka dawała jednak pracę i dokumenty chroniące od wywózki na roboty do Niemiec. Korzystały z tego, za zgodą Róży Tarnowskiej, żony przebywającego w obozie jenieckim Artura Tarnowskiego, struktury polskiego Państwa Podziemnego.

Po II wojnie światowej fabryka Tarnowskich została znacjonalizowana na mocy dekretu o reformie rolnej. Przez pierwsze lata, wykorzystując fakt, że na miejscu była fachowa kadra pracownicza i stare, przedwojenne receptury, nadal produkowano mocne alkohole. Z czasem produkcję przestawiono głównie na wytwarzanie tanich win, osławionych „jaboli”. Cieszyły się one zasłużenie złą sławą, w całej Polsce krążyły legendy o wsypywaniu w Tarnobrzegu łopatami siarki do kadzi z „winami prostymi”.

Jednak nawet w tamtym okresie w fabryce pozostał cień wspomnień po przedwojennych czasach. W tarnobrzeskim zakładzie produkowano także miody pitne i naprawdę wysokiej klasy nalewki, w tym słynne luksusowe „Wiśnie w Likierze”. Produkcję alkoholu w miejscu istnienia dawnej fabryki Tarnowskich zakończono w 2000 roku.

PIELĘGNUJĄ PAMIĘĆ

Dziś budynki dawnej Fabryki Prawdziwych Żytnich Wódek i Likierów Zdzisława hr. Tarnowskiego z Dzikowa pełnią inną rolę. Mieści się tu elegancki hotel i restauracja „Kameleon”. Właściciel obiektu dba o to, by pamięć o „alkoholowej” przeszłości tego miejsca nie zaginęła. Skrupulatnie gromadzi pamiątki związane z dawną produkcją. Jest też posiadaczem alkoholowego „Świętego Graala” – zapieczętowanej i pełnej butelki przedwojennego, medalowego wiśniaku z fabryki Tarnowskich. Trunek zrobił furorę podczas organizowanego przez Muzeum Historyczne Miasta Tarnobrzega Dzikowskiego Festiwalu Nalewek.

Elementy wyposażenia fabryki, a także miniaturki alkoholi produkowanych w tarnobrzeskiej fabryce, można podziwiać w „Kameleonie”, są bowiem częścią wystroju wnętrz obiektu. W lokalu ma też powstać ekspozycja pokazująca dokumenty i zdjęcia mieszczącej się tu wcześniej słynnej fabryki alkoholi.

[ZT]207540[/ZT]

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

Kwiczoł , od JanosikKwiczoł , od Janosik

0 0

Zacne trunki, oj zacne produkowali. Pora wrócić do ich produkcji. Dodac jeszcze sake, okowitkę :-). Może Tarnobrzeg zasłynie ponownie z tej strony a nie tylko z afer.
Tak poza tym pamiętajcie, że okowitkę Pan Bócek wymyślił na radość :-) 09:26, 27.12.2023

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo
0%