Zamknij

Niesamowite zdjęcia tarnobrzeskiego fotoreportera to plon wyprawy do Indii. Zobacz miasto ludzi żyjących na kolejowych torach

14:36, 01.02.2023 . Aktualizacja: 14:50, 01.02.2023
Skomentuj

Codzienne życie toczące się dosłownie na torach kolejowych to dla mieszkańców bogatszej części świata coś szokującego. Dla części mieszkańców największych miast Indii to normalność. Kolejowe „miasta w miastach” odwiedził,  wraz z ekipą PakujPlecak.pl, tarnobrzeski globtroter i fotograf Bogdan Myśliwiec.

[FOTORELACJA]3826[/FOTORELACJA]

– Pierwszy raz zobaczyłem to z pociągu. Ciągnące się kilometrami prowizoryczne koczowiska tuż przy torach kolejowych. Właściwie miasteczka – slumsy, pełne budek z blachy i dykty, których mieszkają ludzie. A to wszystko w bezpośrednim sąsiedztwie największych dworców kolejowych Indii. Gdy tam trafiłem, okazało się to jeszcze bardziej szokujące, ale i ekscytujące. Ci ludzie żyją dosłownie na torach. Gotują tu, jedzą, bawią się, śpią, piorą, po postu prowadzą normalne życie – opowiada Bogdan Myśliwiec.

Koleje indyjskie są jednymi z największych na świecie. Rocznie samych pasażerów przewożą około 7 miliardów. Przy głównych dworcach w największych miastach Indii powstały osobne slumsy ciągnące się wzdłuż torowiska nawet przez kilkanaście kilometrów.

– Kalkuta, Delhi, Bombaj, to miasta – molochy. Żeby sobie uświadomić ich skalę, wystarczy porównać pewne liczby. Polska, cały kraj, liczy około 38 mln mieszkańców. Delhi, jedno miasto, ma tych mieszkańców 26 mln. Kalkuta i Bombaj są niewiele mniej gęsto zaludnione. Ludzie, którzy żyją na torowiskach, decydują się na to, bo kolej zapewnia im pracę. Większość mężczyzn pracuje przy załadunku i rozładunku towarów. Innym zajęciem mieszkańców przytorowych slumsów jest drobny handel, usługi i gastronomia – opowiada B. Myśliwiec.

Najbardziej szokujące, szczególnie dla mieszkańców bogatszej części świata, jest to, że na torach toczy się tam normalne życie.

– Dzieci bawią się na torach, kobiety gotują na prowizorycznych kuchniach, suszą na torach pranie, używają szyn jako siedzeń. Gdy nadjeżdża pociąg, ludzie ostrzegają się głośnym krzykiem. Zabierają z torów dzieci, swoje rzeczy, jedzenie, odsuwają się, ale gdy przejedzie, po prostu wracają na tory – opowiada B. Myśliwiec.

Tarnobrzeski globtroter spędził kilka dni na terenie kolejowych slumsów w rejonie jednej ze stacji Circus w Kalkucie. Jak mówi, mieszkańcy byli sympatyczni i serdeczni.

– To taka trochę zamknięta społeczność, żyjąca w tym miejscu z pokolenia na pokolenie. Mało kto tam zna angielski. Dzieci stamtąd nie chodzą do szkół. Przez te trzy dni spotkaliśmy tylko jedną dziewczynę, która chodziła do 11 klasy gimnazjum. Powiedziała, że marzy o wyrwaniu się z kolejowego slumsu i wyjeździe do Kanady, gdzie ma rodzinę. Suma, bo tak miała na imię, chciała zostać wyścigowym kierowcą motocyklowym – wspomina B. Myśliwiec.

Życie na torach niesie ze sobą wiele niebezpieczeństw. Torowiska są niczym nie zabezpieczone.

– Sam omal nie przekonałem się, jak łatwo tam o wypadek. W miejscu, które odwiedziłem, przebiega linia szerokotorowa. Pierwszego dnia, gdy ludzie zaczęli się ostrzegać krzykiem o nadjeżdżającym pociągu, odsunąłem się, jak mi się wydawało, na bezpieczną odległość od torów. Jedna z kobiet podbiegła i odciągnęła mnie w kierunku prowizorycznych domów. Gdyby nie to, mogłem zginąć, bo okazało się, że pociąg był o wiele szerszy niż same tory. Minął mnie dosłownie w odległości może pół metra, poczułem tylko podmuch powietrza – opowiada Bogdan Myśliwiec.

Według oficjalnych statystyk indyjskich kolei, w ciągu ostatnich trzech lat, w wypadkach kolejowych zginęło w Indiach ok. 50 tys. ludzi. Ile zostało rannych i trwale okaleczonych, statystyki nie podają. Duża część wspomnianych wypadków dotyczy właśnie społeczności żyjących na torach.

– Indie to kraj olbrzymich kontrastów. W tych kolejowych slumsach wzdłuż torów żyją dziesiątki, jeżeli nie setki tysięcy Hindusów. W Kalkucie, gdzie takie koczowisko odwiedziłem, nie mają ujęcia wody, czerpią ją z miejskich hydrantów i donoszą w butlach. Mają za to w niektórych miejscach prąd, widziałem nawet anteny satelitarne. Żyją bardzo skromnie, zadowalają się minimum, które dla Europejczyka może wydawać się szokujące. Mimo tego nie skarżą się, wydają się pogodzeni z losem, mało kto z nich próbuje się stamtąd wyrwać. Ich kultura, mentalność, jest całkowicie różna od naszej. Mają inne priorytety, inaczej postrzegają filozofię życia – mówi Bogdan Myśliwiec.

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%