Burze w ostatnim czasie pozostawiają po sobie sporo szkód. Ostatnio mogliśmy się przekonać o tym na terenie gminy Baranów Sandomierski. Tym razem ucierpiała i to mocno gmina Grębów.
W godzinach popołudniowych nad tym terenem przeszła gwałtowna nawałnica, która pozostawiła po sobie setki połamanych i powyrywanych z korzeniami drzew, a także licznie pozrywane dachy. Niektóre siła żywiołu przeniosła nawet o kilkadziesiąt metrów.
– Padało strasznie, grad walił, szła taka ściana wody okropna, że świata nie było widać. Z garażu dach zwaliło, u sąsiadki drzewo powaliło na dach – mówi starsza kobieta spotkana na ulicy w Grębowie. Grozę jaką spowodował kataklizm opisują także inni mieszkańcy.
– My akurat byliśmy schowani, ale widzieliśmy jak sąsiada dach dosłownie śmignął na drugą stronę ulicy, na chodnik. U mnie na stodole dachówkę pozwalało, coś tam naprawiłem, za to na garażu oderwało zadaszenie i porwało gdzieś dalej – relacjonuje kolejny mieszkaniec Grębowa.
Największe szkody były widoczne przy głównej ulicy miejscowości, tuż obok kościoła. Jednak sygnały wozów straży pożarnej jadących do interwencji słychać było dosłownie z każdej strony.
Na teren gminy Grębów skierowano do pomocy wiele zastępów Państwowej Straży Pożarnej z Tarnobrzega, Nowej Dęby i Stalowej Woli. Zawodowi strażacy wsparci zostali przez jednostki ochotnicze z terenu gminy Grębów - z samego Grębowa, z Krawców, Wydrzy, Zabrnia, Jamnicy, Stalów i Żupawy. Strażackie zastępy pracowały przy usuwaniu szkód i odblokowywaniu zatarasowanych połamanymi drzewami dróg do późnych godzin nocnych.
Do usuwania zniszczeń wyrządzonych na dachach, w wielu miejscach strażacy musieli używać tzw. zwyżki. Było to konieczne, by pomóc poszkodowanym w zabezpieczeniu ich dorobku przed ewentualnym pojawieniem się kolejnych burz.
0 0
Do zniszczeń nie trzeba wojen, wystarczą kataklizmy. Łatwiej zniszczyć, nawet przez naturę niż zbudować.
0 0
Bóg tak chciał?