W środę, 8 listopada, przed Sądem Okręgowym w Tarnobrzegu odbyła się kolejna rozprawa dotycząca byłych pracowników upadłego Banku Spółdzielczego w Grębowie, oskarżonych o działanie w zorganizowanej grupie przestępczej, która oszukiwała klientów banku. Dwie z podejrzanych osób, których zeznania przytoczono, nie przyznały się do zarzucanych im czynów.
Najpierw odczytano wyjaśnienia Genowefy K. W banku pracowała od 1972 roku. W ostatnich latach działalności sprawowała funkcję głównej księgowej, była także w zarządzie BS w Grębowie.Odczytanie zeznań ze śledztwa było konieczne, bowiem Genowefa K. nie przyznała się do zarzucanych jej czynów i odmówiła składania przed sądem wyjaśnień.
Sędzia odczytał to, co mówiła podczas postępowania przygotowawczego. Jak zeznawała, nie odpowiadała w swojej pracy za kredyty. Wiedziała, że prezes banku zaciąga je na siebie, lecz nie osiągała z tego tytułu własnych korzyści. Genowefa K. stwierdziła, że nie zabrała cudzych pieniędzy i nie wiedziała o przywłaszczeniach. Mówiła, że nie ma nic wspólnego z zakładaniem rachunków bankowych na osoby fikcyjne lub nieżyjące.
Księgowa mówiła, ze zachęcała prezes Janinę K. do spłacania swoich zobowiązań. Podkreślała, że nie wie kiedy, jak dochodziło do przelewów. Według niej za wszystko całą odpowiedzialność brała główna zarządzająca bankiem. Zapytana o to, czy zdawała sobie sprawę, że Janina K. nie ma takiej zdolności kredytowej, by w rok otrzymać tak wysokie kredyty stwierdziła, że nie wiedziała, że to zobowiązania prezes, a później o tym wszyscy wiedzieli i z tym "walczyła". Zarządzająca bankiem twierdziła, że to jej decyzja i Genowefa K. za to nie ponosi odpowiedzialności.
Sędzia Maciej Olechowski dopytywał oskarżoną, czy na pewno nie przyznaje się do winy. Z wyjaśnień bowiem wynikało, że potwierdzała zarzucane jej czyny. Genowefa K. trwała jednak przy swoim. Przytoczono kolejne jej słowa.
"Sporządzenie odbioru dokumentów sprawiało wrażenie, że odbiór dokumentów jest nierzetelny, ale nie było innego wyjścia. Janina K. kazała nam tak robić twierdząc, że tylko ona za to odpowiada (...) Ja wiedziałam, że dokumenty pod względem formalno-prawnym są prawidłowe, ale nie rzeczywiste, gdyż obejmowały kredyty klientów banku. Moja bierność wynikała z tego, że Janina K. wywierała na nas presję. Twierdziła, że to ona odpowiada za te kredyty, a nie my. Nigdy nie podejrzewałam, że Janina K. mogła tak nas okłamywać i wprowadzać w błąd" - można było usłyszeć w odczytanych zeznaniach.
Kolejną osobą, której wyjaśnienia ze śledztwa musiano przytoczyć, była Teresa R. Pracowała w banku od 1983 roku, natomiast w ostatnich latach funkcjonowania placówki była starszym referentem i członkiem zarządu. Oskarżona również nie przyznała się do winy i odmówiła składania wyjaśnień. Wygłosiła tylko krótkie oświadczenie.
– Nie przywłaszczyłam żadnych pieniędzy klientów banków. Mogę potwierdzić, że pomagałam klientom w obsłudze ich kredytów. Zawsze dbałam o dobro klientów. Biegli ujawnili w swojej opinii, że wielokrotnie pokrywałam raty kredytów z własnych środków finansowych, które później mi zwracali. Jedynie mogę powiedzieć poszkodowanym, że przepraszam, ale ja nie korzystałam z ich pieniędzy, ani nie przyczyniłam się do tego. Gdyby było inaczej, to moja bratanka nie szukałaby dzisiaj brakujących pieniędzy z lokat – powiedziała Teresa R.
W składanych w trakcie postępowania, a odczytanych w sądzie zeznaniach kobieta mówiła, że również nakłaniała prezes banku do spłaty zaciągniętego kredytu. Stwierdziła, że nigdy nie fałszowała dokumentów, nie miała też depozytów na swoim komputerze. Twierdziła, że nie ukradła ani złotówki i nie była w zorganizowanej grupie przestępczej. Przekonywała, że nie ma żadnych przelewów nielegalnych na swoje konto, co się jej zarzuca.
Teresa R. stwierdziła, że w jej ocenie za sytuację w banku odpowiedzialne są osoby prezes banku Janiny K. wraz z rodziną, pracownik banku Bożena Sz. oraz pracownik na stanowisku depozytów Danuta Rz.
Mówiła, że jest zdumiona, iż zarzuca się jej zakładanie fikcyjnych kont. Podkreślała, że dziś, znając skalę sprawy, zgłosiłaby ją policji. "Wtedy bałam się, że zaszkodzę sobie. Wierzyłam, że prezes mówi prawdę i to jest wyłącznie jej sprawa". Przyznała natomiast, że zawiniła w momencie, gdy nie zgłosiła sprawy przekroczenia limitów kredytowych. Jest to niedopełnienie obowiązków w zakresie obowiązków członka zarządu.
Oskarżona podkreślała, że nigdy nie otrzymywała korzyści finansowych z pracy w banku poza pensją. Zaprzeczała zarzutom, że wynosiła pieniądze z banku.
Kolejne rozprawy w tej sprawie odbędą się jeszcze w tym miesiącu.
[FOTORELACJA]5149[/FOTORELACJA]
[ZT]206010[/ZT]
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu tyna.info.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz