Zamknij

14 lat dla sprawcy śmiertelnego wypadku na trasie Tarnobrzeg - Stalowa Wola. Wyrok jest już prawomocny

08:54, 17.10.2024 . Aktualizacja: 09:28, 17.10.2024
Skomentuj

Po trwającej kilka godzin rozprawie Sąd Okręgowy w Tarnobrzegu zdecydował, że 40-letni Grzegorz G. ze Stalów w powiecie tarnobrzeskim zostaje prawomocnie skazany na 14 lat więzienia za spowodowanie, pod wpływem alkoholu, wypadku na trasie Tarnobrzeg Stalowa Wola. Zginęło w nim małżeństwo z Przędzela w powiecie niżańskim, a ich 2,5-letni syn został ranny.

[FOTORELACJA]7829[/FOTORELACJA]

Rozprawa przed tarnobrzeskim sądem była apelacją od wyroku, który wcześniej wydał w sprawie wypadku Sąd Rejonowy w Stalowej Woli. Tam również zapadł wyrok 14 lat pozbawienia wolności dla Grzegorza G. - maksymalny możliwy w tej sprawie. Odwołali się od niego obrońcy i sam oskarżony, domagając się uniewinnienia.

Rozprawa apelacyjna rozpoczęła się od złożenia przez obrońców oskarżonego kilku nowych wniosków dowodowych. Domagali się przeprowadzenia eksperymentu procesowego odtwarzającego okoliczności wypadku „w identycznych warunkach atmosferycznych”, czyli podczas ulewnego deszczu i i przy pojazdach poruszających się z prędkościami takimi jak podczas wypadku (minimum 120 km/h w przypadku Audi S7, którym jechał sprawca), a także sporządzenia kolejnych ekspertyz przez wskazanych przez siebie biegłych.

Prokuratura i oskarżycielki posiłkowe zgodnie uznali, że jest to bezcelowe, bo wszystkie kwestie, których dotyczyć miałyby ekspertyzy, były wnikliwie zbadane przez sąd niższej instancji, a jedynym celem złożenia tych wniosków jest przedłużenie postępowania. Ich opinie podzielił skład sędziowski orzekający w apelacji – sędziowie Grażyna Pizoń (przewodnicząca), Małgorzata Szwedo – Dec i Robert Pelewicz i odrzucił wszystkie wnioski.

Podczas swoich wywodów mających doprowadzić do uniewinnienia Grzegorza G., mecenasi Andrzej Mucha i Tomasz Łącz starali się dowieść, że opinie biegłych zebrane podczas śledztwa i wcześniejszego procesu były błędne. W ich narracji, Grzegorz G. „wykazał prawidłową technikę jazdy”, mógł być winien jedynie wyprzedzania na podwójnej linii ciągłej, ale już winę za to, że doszło do wypadku przerzucali na kierowcę Audi A4. Podkreślali, że jechał on bez zapalonych świateł (co nie zostało ustalone z całą pewnością w trakcie śledztwa), że małżonkowie K. nie mieli zapiętych pasów, przez co, według mecenasa Andrzeja Muchy, nie można mówić o spowodowaniu przez Grzegorza G. wypadku ze skutkiem śmiertelnym, nawet jakby uznać jego winę w przyczynieniu się do wypadku jako takiego.

Z kolei mecenas Tomasz Łącz skoncentrował się na uchybieniach formalnych, których jego zdaniem dopuścił się Sąd Rejonowy w Stalowej Woli, podważał też ważność opinii biegłego, która legła u podstaw sporządzanych potem ekspertyz sądowych.

Obrońcy podważali także fakt, że ich klient był pod wpływem alkoholu. Poddawali w wątpliwość prawidłowość przechowywania próbek krwi pobranych od Grzegorza G., sugerowali, że alkohol mógł wraz z jakimś lekiem podać mu udzielający pomocy po wypadku lekarz, powoływali się na brak wpisów dotyczących alkoholu w dokumentach ratowników medycznych, a nawet na to, że sprzedająca niedługo przed wypadkiem oskarżonemu kilkadziesiąt butelek piwa kasjerka w sklepie nie wyczuła od niego alkoholu.

Także sam oskarżony, Grzegorz G., który w trakcie śledztwa i procesu w Stalowej Woli nie wyraził cienia skruchy, twierdził, że jest niewinny. Powoływał się na jakieś „przeprowadzone przez siebie obliczenia”, również przerzucał winę na poszkodowanych, a siebie przedstawiał jako ofiarę spisku prokuratury, sądu i mediów, mówiąc, że wszystko w tej sprawie działo się pod ustaloną tezę. Mówiąc o ofiarach i cierpieniu jakie spowodowała ich śmierć (osierocili trzech małych synów) stwierdził tylko, że „jest mu przykro, ale nie ponosi odpowiedzialności za to, co się stało”.

Reprezentujący oskarżenie prokurator Michał Lasota w swoim wystąpieniu przypomniał okoliczności tragedii i ustalenia śledztwa, które doprowadziły Grzegorza G. na ławę oskarżonych. Podważył też argumentację obrońców.

Zgodziły się z nim pełnomocniczki pokrzywdzonych, adwokat Celestyna Kusa-Gajur i radca prawny Ewelina Opiela. Podkreśliły, że to pijany i będący pod wpływem Baclofenu Grzegorz G. swoją szaleńczą i niezgodną z przepisami jazdą doprowadził do śmiertelnego w skutkach wypadku.

Bardzo emocjonalne wystąpienia miały także siostra kierowcy Audi A4 i jego szwagierka. Obie nie potrafiły powstrzymać łez mówiąc o wypadku i o tym, jak jego tragiczne skutki odbijają się do dziś na życiu synków małżeństwa K.

Po krótkiej naradzie sędziowskiej, przewodnicząca składowi sędzia Grażyna Pizoń ogłosiła wyrok. Sąd Okręgowy w Tarnobrzegu w pełni podtrzymał orzeczenie Sądu Rejonowego w Stalowej Woli i potwierdził, że Grzegorz G. zostaje skazany na 14 lat więzienia. Wyrok jest prawomocny.

W ustnym uzasadnieniu sędzia odniosła się do argumentów obrony przedstawionych w trakcie apelacji i po kolei je obaliła. Przypomniała też Grzegorzowi G., że nawet jakby odbył karę w całości (zostało mu do odsiadki 11 lat, w poczet kary zalicza się bowiem okres tymczasowego aresztowania trwający od lipca 2021 roku), to w końcu wyjdzie na wolność i będzie żyć dalej, a ofiary wypadku już nigdy nie wrócą do swoich rodzin.

Wypadek, który wydarzył się 3 lipca, miał miejsce na odcinku drogi wojewódzkiej 871, pomiędzy Jamnicą, a Stalową Wolą. Tego dnia panowały fatalne warunki pogodowe, padał ulewny deszcz. Grzegorz G. jechał swoim sportowym Audi S7 od strony Stalowej Woli. Według ustaleń śledczych, zeznań świadków i ekspertyz biegłych, jechał z dużą prędkością, lekceważąc przepisy ruchu drogowego. Gdy wyprzedzał kolumnę samochodów na zakręcie, przy podwójnej linii ciągłej, z przeciwka nadjechało Audi A4, którym podróżowało małżeństwo K. z Przędzela. Małżonkowie wracali ze szpitala w Tarnobrzegu, w którym byli z najmłodszym, 2-5-letnim synem. Chłopczyk jechał z nimi na tylnym siedzeniu, przypięty do fotelika. Kierujący Audi A4 nie miał szans na uniknięcie tragedii. Doszło do czołowego zderzenia, w wyniku którego zarówno on, jak i jadąca z przodu jego małżonka zginęli, a ich syn został ranny.

Grzegorz G. także doznał obrażeń, ale nie zagrażających życiu. Po wypadku okazało się, że był pijany (ponad 3 promile alkoholu w organizmie) i pod wpływem leku Baclofen w stężeniu przekraczającym dawkę terapeutyczną.

Po trwającym blisko rok śledztwie, w trakcie którego przeprowadzono szereg czynności i uzyskano wiele opinii biegłych, m.in. z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie, Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu oskarżyła Grzegorza G. o spowodowanie wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym pod wpływem alkoholu i o jazdę pod wpływem alkoholu.

Proces Grzegorza G. toczył się w Sądzie Rejonowym w Stalowej Woli. 13 grudnia 2023 roku ogłoszono wyrok w tej sprawie. Grzegorz G. został uznany za winnego i skazany na karę łączną 14 lat pozbawienia wolności – maksymalny wymiar kary możliwy do zastosowania w tym przypadku. Od wyroku odwołali się obrońcy i sam oskarżony, ale Sąd Okręgowy w Tarnobrzegu utrzymał wyrok sądu niższej instancji.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(3)

KatKat

8 1

Takich kozaków należy eliminować ze społeczeństwa. Kara powinna być 14 lat x5 (ofiar). Po opuszczeniu zakładu karnego rodzina powinna wymierzyć sprawiedliwość, a najlepiej te "opuszczone" dzieci, kiedy dorosną. 09:28, 17.10.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

&&

5 2

Takie K...y pod cela powinny być j....e na spaniu. Żeby się same powiesił. J...ć cwela 09:35, 17.10.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

JóziekJóziek

1 1

Powinni go posadzić w jednej sali z Gorzymem. 07:39, 18.10.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%